The Best Exotic Marigold Hotel (2011)
Ten film ma taką obsadę, że po prostu nie sposób go nie zobaczyć. I w zasadzie nie rozczarowuje. Choć wydaje się, że reżyser mógł lepiej wykorzystać potencjał tkwiący w aktorach.
Początek to czysta poezja, brytyjska komedia najwyższych lotów, pełna świetnych, ciętych i zabawnych one-linerów. Niestety w akcie drugim wszystko dziadzieje. "Hotel Marigol" zamiast pędzić brawurowo po bezdrożach Indii i ludzkich serc, przypomina staruszka, który zaczął opowiadać pasjonującą anegdotę, by zacząć mamrotać coś o nieistotnych detalach. Całe napięcie i klimat gdzieś siada. Pod koniec film znów się rozkręca. Wśród obowiązkowych wzruszeń i tanich mądrości znów pojawia się wyrazisty humor i szczypta inteligentnych obserwacji.
Jednak to, co spodobało mi się w "Hotelu" najbardziej, to wielopłaszczyznowe potraktowanie tematu relacji międzyludzkich. Twórcy nie ogłaszają wyższości jednego modelu współżycia nad innym, pokazując i pozytywne i negatywne przypadki. Mamy więc historię związku z miłości i z pozytywnym zakończeniem i z negatywnym, jest też (na trzecim planie) historia zaaranżowanego małżeństwa, któremu harmonii pożycia mogłoby pozazdrościć wiele par połączonych uczuciem.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz