Eduart (2006)
Po co komu diabeł, skoro człowiek doskonale sam radzi sobie jako strażnik samego siebie w piekle. Wystarczy, że zarazi się złością, a staje się ślepy na możliwości wybawienia.
Eduart nie jest złym człowiekiem. Ale każdy lepiej by zrobił, nie zasypiając obok niego, ani nie pozostawiając pieniędzy w zasięgu jego rąk. Przepełnia go złość, którą potrafi skrywać za miłą powierzchownością. Pewnie dlatego tak łatwo inni spieszą mu z pomocą. Jednak przez tę złość nie potrafi wydobyć się błędnego koła niedoli. Zawsze w innych widzi przyczynę swoich porażek, ale nie dostrzega tego, jak bardzo inni mu pomogli. Gniew czyni z niego człowieka niebezpiecznego przede wszystkim dlatego, że jest nieobliczalny. Słodki i miły w jednej sekundzie, staje się bezwzględny w następnej. Przypomina w tym psy dingo, które mogą towarzyszyć ludziom, ale nigdy nie zostaną oswojone i zawsze mogą się zwrócić przeciwko tym osobom, które uważały ich za swoich przyjaciół.
Niestety film "Eduart" rozczarowuje. Pal go sześć, że sceny bójek więziennych wyglądają sztucznie. Nie takie rzeczy da się zignorować, jeśli historia jest ciekawa. Niestety reżyserka kompletnie nie potrafi w przekonujący sposób opisać wewnętrznej podróży bohatera. Jego przemiana pojawia się zupełnie znikąd, od czapy, jego relacja z doktorem nie została wygrana, a metafora wilka i orzechowca to już czysty artystyczny bełkot. I tylko prawdziwej historii żal, bo film powstał na faktach, a reżyserka poznała prawdziwego Eduarta.
Ocena: 3
Eduart nie jest złym człowiekiem. Ale każdy lepiej by zrobił, nie zasypiając obok niego, ani nie pozostawiając pieniędzy w zasięgu jego rąk. Przepełnia go złość, którą potrafi skrywać za miłą powierzchownością. Pewnie dlatego tak łatwo inni spieszą mu z pomocą. Jednak przez tę złość nie potrafi wydobyć się błędnego koła niedoli. Zawsze w innych widzi przyczynę swoich porażek, ale nie dostrzega tego, jak bardzo inni mu pomogli. Gniew czyni z niego człowieka niebezpiecznego przede wszystkim dlatego, że jest nieobliczalny. Słodki i miły w jednej sekundzie, staje się bezwzględny w następnej. Przypomina w tym psy dingo, które mogą towarzyszyć ludziom, ale nigdy nie zostaną oswojone i zawsze mogą się zwrócić przeciwko tym osobom, które uważały ich za swoich przyjaciół.
Niestety film "Eduart" rozczarowuje. Pal go sześć, że sceny bójek więziennych wyglądają sztucznie. Nie takie rzeczy da się zignorować, jeśli historia jest ciekawa. Niestety reżyserka kompletnie nie potrafi w przekonujący sposób opisać wewnętrznej podróży bohatera. Jego przemiana pojawia się zupełnie znikąd, od czapy, jego relacja z doktorem nie została wygrana, a metafora wilka i orzechowca to już czysty artystyczny bełkot. I tylko prawdziwej historii żal, bo film powstał na faktach, a reżyserka poznała prawdziwego Eduarta.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz