En kort en lang (2001)
Oto najstarsza historia świata. Mężczyzna spotyka kobietę. Oboje są wstawieni i tak dochodzi do pocałunku. Ona jest mężatką. On właśnie się oświadczył. A jednak ten pocałunek to nie tylko efekt promili szarżujących w ich krwiobiegach. Wkrótce jeden pocałunek doprowadzi do kolejnego, a od niego już niedaleka droga do łóżka.
Prawda, że brzmi znajomo? Ale tym razem w historii jest twist. I to dość niezwykły, praktycznie niespotykany w kinie. Co swoją drogą jest dość dziwne. Otóż mężczyzną w tym zakazanym związku jest gej. Kobietą żona brata jego partnera. O ile filmów w drugą stronę jest bez liku, o tyle historii gejów flirtujących z heteroseksualizmem jest jak na lekarstwo. Niestety Duńczycy nie posunęli się aż tak daleko jak choćby Brytyjczycy w "Sypialniach i przedsionkach" i flirt Madsa Mikkelsena z kobietą jest tylko przejściową fazą. Co też dużo mówi o współczesnym kinie.
Jako fan zarówno Mikkelsena jak i skandynawskiego kina miałem nadzieję na całkiem niezłą rozrywkę. Niestety Duńczycy w wersji na pół melodramatycznej na pół komediowo-romantycznej nie wypadają zbyt przekonująco. Zabawne sceny wcale nie są tak zabawne. Zachowanie Jorgena jest chwilami trudne do zrozumienia. Wszystko wypada tu dość blado, bez życia. Najbardziej brakuje czarnego humoru (bo reakcja Jorgena na utratę oka to jednak trochę za mało).
Ocena: 5
Prawda, że brzmi znajomo? Ale tym razem w historii jest twist. I to dość niezwykły, praktycznie niespotykany w kinie. Co swoją drogą jest dość dziwne. Otóż mężczyzną w tym zakazanym związku jest gej. Kobietą żona brata jego partnera. O ile filmów w drugą stronę jest bez liku, o tyle historii gejów flirtujących z heteroseksualizmem jest jak na lekarstwo. Niestety Duńczycy nie posunęli się aż tak daleko jak choćby Brytyjczycy w "Sypialniach i przedsionkach" i flirt Madsa Mikkelsena z kobietą jest tylko przejściową fazą. Co też dużo mówi o współczesnym kinie.
Jako fan zarówno Mikkelsena jak i skandynawskiego kina miałem nadzieję na całkiem niezłą rozrywkę. Niestety Duńczycy w wersji na pół melodramatycznej na pół komediowo-romantycznej nie wypadają zbyt przekonująco. Zabawne sceny wcale nie są tak zabawne. Zachowanie Jorgena jest chwilami trudne do zrozumienia. Wszystko wypada tu dość blado, bez życia. Najbardziej brakuje czarnego humoru (bo reakcja Jorgena na utratę oka to jednak trochę za mało).
Ocena: 5
Hm, musiałabym to zobaczyć, bo coś mi sie wydaje, że mogłabym z tobą podyskutować. Już czytając te parę słów, czułam jak odzywa się we mnie duch przekory. :)
OdpowiedzUsuńCzekam więc, aż zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńA ja czekam, żeby to poleciało na na jakimś kanale Cyfry. :)
OdpowiedzUsuńCóz. Wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą na telewizji można ostatnimi czasy bardziej polegać niż na dystrybutorach jeśli chodzi o urozmaicone propozycje filmowe
To prawda, pamiętasz jak cię zaskoczyłam "Burke and Hare"? nagrałam, teraz czeka na odpowiedni moment. I jeszcze jedna niespodzianka, tym razem ze strony Ale Kino! - argentyńskie "Akacje" na przykład. Trzeba tylko uważnie sledzić program (to tez zajmuje trochę czasu), czytać ciekawe blogi a zawsze coś ciekawego znajdzie się na antenie. :)
OdpowiedzUsuńJa tak miałem choćby z "Zapiskami z Toskanii", które w telewizji były na długo przed tym, jak trafiły do naszych kin.
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja też, ale wtedy miałam jeszcze Cinemax, z ktorego niedawno zrezygnowałam, tnąc koszty, a przy okazji robiąc jeden z pierwszych malutkich kroków w kierunku minimalizacji. :)
OdpowiedzUsuńA ja mam od niedawna i na razie nie zamierzam rezygnować :)
OdpowiedzUsuńI masz rację, bo to bardzo dobry kanał. :) Tym bardziej jestem dumna, że potrafiłam z niego zrezygnować. :)/ :(
OdpowiedzUsuńCóż pozostaje mi trzymać kciuki, że kiedyś powrócisz do niego :)
OdpowiedzUsuńno, zobaczymy, jak długo wytrzymam. Już nieraz omal nie sięgnęłam po telefon, by go zamówić, ale gdy spojrzę na listę filmów nagranych na nagrywarce plus około tysiąca filmów na dvd oczekujących w pudłach na swój czas plus zasoby biblioteczne (za darmo na tydzień dwa filmy), to mnie mdli i mi przechodzi. :) Tym bardziej, że ostatnio coraz częściej zdradzam film dla książki. :)
OdpowiedzUsuńto wybierz opcję bez nagrywarki, to bardzo dyscyplinuje
OdpowiedzUsuńprzynajmniej mnie, kiedy coś mam nagrane albo na płycie, to leży i zbiera kurz, bo zawsze wiem, że mogę po to "kiedyś" sięgnąć
a jak jest o konkretnej porze w telewizji, to się zbieram w sobie i oglądam :)
a co do książek, to ja nie muszę zdradzać z nimi filmów :) a to za sprawą komunikacji miejskiej - to miejsce wyłącznie książkowe
Święta prawda, oj prawda, z tym dyscyplinowaniem. Ale ja tak lubię oglądać filmy wtedy kiedy mam ochotę, kiedy jestem sama, kiedy wiem, że nawet jeśli mi ktoś lub coś przeszkodzi - to mogę film zatrzymać i spokojnie do niego wrócić, po załatwieniu tego kogoś lub czegoś.
OdpowiedzUsuńCo do czytania w środkach komunikacji miejskiej - podziwiam ludzi, którzy to potrafią. A poza tym, jeśli już, to wole chodzić niż jeździć.
Chyba jestem osobą, która nie potrafi się skupić na wielu, nawet dwóch, rzeczach jednocześnie. Stąd to zbieractwo, także kurzu na płytkach. :)
Też lubię sobie mówić, że lepiej jest decydować, kiedy chcę obejrzeć film, ale znam siebie i wiem, jak to się kończy: stosem nieobejrzanych film. Choćby ten. Przeleżał jakieś 4 lata zanim po niego sięgnąłem.
Usuń