Terri (2011)
"Terri" jest jak wycieczka do ZOO z tym wyjątkiem, że zamiast zwierząt oglądamy ludzkie oryginały. Ten film to jednak wielka wylęgarnia dziwaków i społecznych wyrzutków. To, co normalne, ginie gdzieś w tle.
Powinno mi się to spodobać. A jednak tak nie jest. Całość jest zbyt naiwnie uproszczona. Reżyser próbuje przekonać widzów, że dziwactwo nie równa się samotności, ponieważ swój ciągnie do siebie zgodnie z powszechnym prawem ciążenia. Tyle tylko, że z tej wspólnoty nic nie wynika. Życie żadnego z bohaterów nie zmienia się nawet o jotę, a przekonanie o tym, że dwóch, trzech lub czterech oryginałów jest lepsza od jednego, nie podlega dyskusji ani uzasadnieniu. Reżyser oczekuje, że uwierzymy mu na słowo. Co przy tej konstrukcji filmu nie przychodzi łatwo (jeśli w ogóle).
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz