A vizsga (2011)
Uwielbiam historie, w których wszyscy wiedzą, że wszyscy wiedzą, tworzą więc skomplikowane plany w planach, intrygi, których granic nie sposób poznać, gdzie blef jest ważniejszy niż lojalność. Częściej z takimi historiami stykam się w książkach, tym większe wrażenie robią na mnie filmowe wersje. I dlatego też "Egzamin" tak bardzo mi się spodobał.
Wigilia 1957 roku. Węgry powoli dochodzą do siebie po nieudanej kontrrewolucji. W służbach bezpieczeństwa trwa egzamin z lojalności. Każdy każdego egzaminuje. Nikt lub prawie nikt nie wie jednak dokładnie, kto jest egzaminowany i na czym ten egzamin polega. Oczywistym obiektem testu jest Jung. Ale jest też Marko, jest też enigmatyczny obserwator no i piękna kobieta, niczym rasowa femme fatale.
Choć film zrealizowana przy pomocy prostych środków, rzecz ogląda się z zapartym tchem. Pomaga w tym świetny muzyczny motyw przewodni, który z powodzeniem mógłby być wykorzystany w rasowym hollywoodzkim thrillerze sensacyjny. Fajnie też było znów zobaczyć na ekranie Zsolta Nagyego, którego widziałem dawno temu w "Kontrolerach".
Ocena: 8
Wigilia 1957 roku. Węgry powoli dochodzą do siebie po nieudanej kontrrewolucji. W służbach bezpieczeństwa trwa egzamin z lojalności. Każdy każdego egzaminuje. Nikt lub prawie nikt nie wie jednak dokładnie, kto jest egzaminowany i na czym ten egzamin polega. Oczywistym obiektem testu jest Jung. Ale jest też Marko, jest też enigmatyczny obserwator no i piękna kobieta, niczym rasowa femme fatale.
Choć film zrealizowana przy pomocy prostych środków, rzecz ogląda się z zapartym tchem. Pomaga w tym świetny muzyczny motyw przewodni, który z powodzeniem mógłby być wykorzystany w rasowym hollywoodzkim thrillerze sensacyjny. Fajnie też było znów zobaczyć na ekranie Zsolta Nagyego, którego widziałem dawno temu w "Kontrolerach".
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz