Booster (2012)
To zabawne, że najkrótszy z filmów, które dziś widziałem, dłużył mi się, jak mało który. Matt Ruskin rozciąga narrację niczym gumę, testując cierpliwość widza. Muszę powiedzieć, że był to test trudny do przejścia.
Film w zasadzie niewiele ma nam do przekazania. Główny bohater miał pecha urodzić się w świecie brutalnym, gdzie liczy się tylko twardość charakteru i bezwzględność. Do tej pory udawało mu się jakoś lawirować, ale teraz staje przed hamletowskim wyborem: czy spełnić rodzinny obowiązek i dokonać czynu, który jest tak bardzo niezgodny z jego charakterem, czy może wyrzec się więzów krwi i pozostać lojalnym tylko wobec siebie. I te rozterki stanowią clue opowieści, choć tak naprawdę na ekranie nie poświęca im się zbyt wiele uwagi.
Jest jednak jedna rzecz, która mi się w tym filmie spodobała. To zdjęcia Tima Gillisa. Piękna jest choć scena gdy główny bohater jest ze swoją babcia na basenie. Ta intymność, delikatność, poszanowanie dla ich uczuć, a jednocześnie wojerystyczna wręcz ciekawość. Operatorowi udało się to wszystko uchwycić w sposób, który po prostu zachwyca.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz