Eighteen (2005)
Alan Cumming w sutannie, a ja dopiero teraz obejrzałem ten film? Ale w sumie lepiej późno, niż wcale, prawda?
Jeśli chodzi o samą fabułę, "Eighteen" jest filmem fantastycznym. To opowieść o tchórzostwie i winie, okrucieństwie świata i elementarnej dobroci, przyjaźni, miłości, życiu i śmierci. Przede wszystkim jest to jednak opowieść o tym, że wielkie dramaty są nimi dopóki, dopóty nie zostaną zestawione z prawdziwą bezwzględnością i niesprawiedliwością losu.
Pip ma 18 lat i już jest wygnańcem. Ucieka przed tym, czego nie zrobił i czego był świadkiem. W swym gniewie nie zauważa wyciąganych do niego dłoni a to geja sprzedającego swoje ciało, a to dziewczyny pomagającej bezdomnym, a to księdza wierzącego w dobro, a to w końcu dziadka przemawiającego doń zza grobu. Osobno pewnie byłby w stanie zignorować ich, ale kiedy jednocześnie "przypuszczają atak", musi zacząć słuchać, musi zacząć rozumieć, że póki żyje, póty ma szansę czynić dobro i zmieniać świat na lepsze, choćby była to bardzo drobna zmiana.
Na obraz składają się trzy przeplatające się historie. Pierwszą i najważniejszą jest historia Pipa, ale poznajemy też bliżej losy Clarka, męskiej prostytutki oraz Jasona, dziadka Pipa z czasów II Wojny Światowej. I to właśnie ta ostatnia historia spodobała mi się najbardziej. Przede wszystkim za sprawą tragicznej postaci postrzelonego morfinisty.
Z oceną "Eighteen" mam ten sam kłopot, co wcześnie z "Unconditional". Jeśli chodzi o bohaterów i historię, film zasługuje zdecydowanie na bardzo wysoką ocenę. Niestety od strony realizatorskiej pozostawia sporo do życzenia. Nie wszystkie decyzje reżysera podobają mi się (jak choćby wybór oprawy muzycznej w sekwencjach wojennych). Gra niektórych aktorów z Paulem Anthonym na czele jest nierówna. Mają swoje mocne chwile, ale momentami pudłują. Jednak mimo wszystkich "ale" nie jest to film aż tak zły, by reżyser nie mógł zrobić kolejnego filmu, a tak się najwyraźniej stało. Szkoda. Mam nadzieję, że jednak Richard Bell jeszcze kiedyś coś nakręci, a przynajmniej wymyśli jakąś równie fajną historię.
Ocena: 6
Jeśli chodzi o samą fabułę, "Eighteen" jest filmem fantastycznym. To opowieść o tchórzostwie i winie, okrucieństwie świata i elementarnej dobroci, przyjaźni, miłości, życiu i śmierci. Przede wszystkim jest to jednak opowieść o tym, że wielkie dramaty są nimi dopóki, dopóty nie zostaną zestawione z prawdziwą bezwzględnością i niesprawiedliwością losu.
Pip ma 18 lat i już jest wygnańcem. Ucieka przed tym, czego nie zrobił i czego był świadkiem. W swym gniewie nie zauważa wyciąganych do niego dłoni a to geja sprzedającego swoje ciało, a to dziewczyny pomagającej bezdomnym, a to księdza wierzącego w dobro, a to w końcu dziadka przemawiającego doń zza grobu. Osobno pewnie byłby w stanie zignorować ich, ale kiedy jednocześnie "przypuszczają atak", musi zacząć słuchać, musi zacząć rozumieć, że póki żyje, póty ma szansę czynić dobro i zmieniać świat na lepsze, choćby była to bardzo drobna zmiana.
Na obraz składają się trzy przeplatające się historie. Pierwszą i najważniejszą jest historia Pipa, ale poznajemy też bliżej losy Clarka, męskiej prostytutki oraz Jasona, dziadka Pipa z czasów II Wojny Światowej. I to właśnie ta ostatnia historia spodobała mi się najbardziej. Przede wszystkim za sprawą tragicznej postaci postrzelonego morfinisty.
Z oceną "Eighteen" mam ten sam kłopot, co wcześnie z "Unconditional". Jeśli chodzi o bohaterów i historię, film zasługuje zdecydowanie na bardzo wysoką ocenę. Niestety od strony realizatorskiej pozostawia sporo do życzenia. Nie wszystkie decyzje reżysera podobają mi się (jak choćby wybór oprawy muzycznej w sekwencjach wojennych). Gra niektórych aktorów z Paulem Anthonym na czele jest nierówna. Mają swoje mocne chwile, ale momentami pudłują. Jednak mimo wszystkich "ale" nie jest to film aż tak zły, by reżyser nie mógł zrobić kolejnego filmu, a tak się najwyraźniej stało. Szkoda. Mam nadzieję, że jednak Richard Bell jeszcze kiedyś coś nakręci, a przynajmniej wymyśli jakąś równie fajną historię.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz