Elefante blanco (2012)
Strasznie męczące kino. Dość prosta historia księdza, który z deszczu wpada pod rynnę, czyli z wioski zmasakrowanych Indian do równie brutalnych slumsów wielkiego miasta, została tu rozciągnięta ponad miarę. Fabuła jest standardowa: ksiądz chce pomóc, ale jest w beznadziejnej sytuacji, więc bezradność i koszmary tego, co wcześniej doświadczył sprawiają, że przechodzi kryzys, którego oczywistym wyrazem stanie się złamanie zakazu celibatu.
Obraz można za to potraktować jako paradokument ukazujący realia życia w slumsach. Owszem, nie mówi nic nowego, ale jeśli samemu nie mieszka się w tymczasowych ruderach nie łącząc nawet końca z końcem, to zawsze będzie to egzotyka na swój sposób interesująca.
"Biały słoń" ma jednak przewrotny morał. Z filmu wynika jasno, że kościół lepiej zrobiłby, gdyby w ogóle nie mieszał się w życie zwyczajnych ludzi. Po pierwsze i tak niewiele może, a po drugie daje tylko złudną nadzieję na lepsze jutro, a obietnic, przynajmniej tych doczesnych, nie jest w stanie spełnić.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz