Jack Reacher (2012)
Christopher McQuarrie ma jeden dobry film w swojej karierze, a to tylko dlatego, że był wyłącznie scenarzystą. "Desperaci" nie zrobili na mnie większego wrażenia i tak samo jest z nakręconym 12 lat później "Jackiem Reacherem". I tym razem jest to wyłącznie jego wina.
Fabuła jest istnym samograjem. Wystarczyło postawić aktorów przed kamerą, a mógł z tego wyjść nowy "Gliniarz z Beverly Hills" czy "Zabójcza broń", czyli film robiony jednocześnie na poważnie i z przymrużeniem oka. Tekstów i scen humorystycznych jest tu na pęczki. Jednak McQuarrie zupełnie tego nie wygrywa. Jego filmowi brakuje lekkości i ikry. A Tom Cruise uparł się, że wszystko zagra na poważnie, co przy wytrzeszczu oczu Richarda Jenkinsa i absurdalnej kreacji Wernera Herzoga sprawia wrażenie, jakby urwał się z zupełnie innej choinki.
Tak więc jedynym prawdziwym plusem obejrzenia filmu było to, że mogłem zobaczyć w akcji Jaia Courtneya. Nie oglądam "Spartakusa", więc "Jack Reacher" jest jedyną okazją, żebym przygotował się na to, jak wyglądać będzie syn Johna McClane'a w "Szklanej pułapce 5". Courtney ma gębę idealnie pasującą do kina akcji, więc może z Willisem stworzy zgrany duet. Tu nie miał partnera do gry.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz