スキヤキ・ウエスタン ジャンゴ (2007)
W zasadzie lubię takie kino, wystylizowane, absurdalne, przewrotne. Ale tym razem coś mi nie podpasowało. Owszem, intelektualnie doceniam całą tę konstrukcję. Szekspirowski dramat został tu ubrany w szaty spaghetti westernu, a wszystko okraszono licznymi popkulturowymi adnotacjami. "Sukiyaki Western Django" to kino bardzo pomysłowe, popis wizualnego mistrzostwa i narracyjnego sprytu.
Niestety tak naprawdę podobały mi się pojedyncze sceny, jak ta z rozpłataniem głowy. Całość jednak nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Miike nie rozgrzał mnie swoimi popisami. Przykro to stwierdzi, ale momentami po prostu się nudziłem. Niektóre pomysły, miałem wrażenie, że lepiej wypadały na papierze, zanim nabrały realnych kształtów.
A może po prostu zbyt długo czekałem z obejrzeniem tego filmu? Przeleżał u mnie ponad cztery lata, zanim zdecydowałem się po niego sięgnąć. Czasem czas ma znaczenie.
Ocena: 6
Niestety tak naprawdę podobały mi się pojedyncze sceny, jak ta z rozpłataniem głowy. Całość jednak nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Miike nie rozgrzał mnie swoimi popisami. Przykro to stwierdzi, ale momentami po prostu się nudziłem. Niektóre pomysły, miałem wrażenie, że lepiej wypadały na papierze, zanim nabrały realnych kształtów.
A może po prostu zbyt długo czekałem z obejrzeniem tego filmu? Przeleżał u mnie ponad cztery lata, zanim zdecydowałem się po niego sięgnąć. Czasem czas ma znaczenie.
Ocena: 6
Film pojawił się na Ale Kino! - będę więc miała szansę zobaczyć. Bardzo jestem ciekawa tej mieszanki.
OdpowiedzUsuńTak, mnie tez się wydaje, że czas ma znaczenie, dlatego chciałabym też zobaczyć ten film w miarę szybko, póki mi jeszcze nie minęła silna fascynacja Django Tarantino. Może Ale Kino! także czekało z emisją tego filmu po premierze Django QT.
Ja miałem film na płycie, ale zawsze znalazło się coś innego do obejrzenia :) Tak to już jest z płytami, można je odłożyć na później, a z kinem czy telewizją jest inaczej, musisz zrobić wysiłek, zdecydować się teraz, bo potem przeleci, minie i nie wróci
UsuńMnie się podobał, choć widziałam go już dość dawno temu. Teraz oczywiście powraca za sprawą "Django" Tarantino. Nie zapomnę roli tegoż w "Sukiyaki" - ironicznej kamiennej twarzy :)). Zgadzam się z tym, co piszesz o "popisie wizualnego mistrzostwa i narracyjnego sprytu". Lubię Miike, lubię Tarantino. Razem dają interesującą mieszankę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To prawda, mieszanka jest interesująca. Ale ja chciałem więcej. :)
OdpowiedzUsuń