The Mysteries of Pittsburgh (2008)
Jak można zdefiniować szczęściarza? Proste, to osoba, która trafia na swojej życiowej drodze na ludzi egzystujących w świecie chaosu, poza nawiasem tego co zwyczajne. Fascynują swoją wolnością ale i autodestrukcją. Spotkawszy ich, szczęściarz sam zyskuje więcej wolności, smakuje tego, co w innych okolicznościach pozostałoby owocem zakazanym, staje się kimś więcej. Ale nigdy nie daje się wciągnąć w pełni w ten świat entropii. Na koniec może się wycofać, a przeżycia zdobyte wzbogacą go i uczynią życiowo mądrzejszym. Pechowcem jest właśnie ten ktoś, kto zanurzony jest w chaosie po czubek głowy. To osoba stracona, która w najlepszy razie może liczyć na los babci z "Pokoju, miłości i nieporozumień", a w najgorszym na los bohatera granego tutaj przez Sarsgaarda.
Sam film niestety wydaje się dziełem nie do końca spełnionym. Mam wrażenie, że książka Chabona jest o wiele ciekawsza, ze względu na jego styl pisarski, dzięki któremu mógłbym zanurzyć się w doświadczeniach Arta z lata 1983 roku. Filmowi brakuje charakteru. Jest niczym setna kopia historii opowiedzianej lepiej dawno temu. Aktorsko jest całkiem dobrze, ale też reżyser nie stawia przed nikim wielkich wyzwań. Wszystko jest tu zbyt ładne, zbyt poukładane. Zabrakło tego tajemniczego pierwiastka, który przemienia zwyczajną produkcję w magiczne filmowe przeżycie.
Ocena: 6
Sam film niestety wydaje się dziełem nie do końca spełnionym. Mam wrażenie, że książka Chabona jest o wiele ciekawsza, ze względu na jego styl pisarski, dzięki któremu mógłbym zanurzyć się w doświadczeniach Arta z lata 1983 roku. Filmowi brakuje charakteru. Jest niczym setna kopia historii opowiedzianej lepiej dawno temu. Aktorsko jest całkiem dobrze, ale też reżyser nie stawia przed nikim wielkich wyzwań. Wszystko jest tu zbyt ładne, zbyt poukładane. Zabrakło tego tajemniczego pierwiastka, który przemienia zwyczajną produkcję w magiczne filmowe przeżycie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz