The Place Beyond the Pines (2012)
Łatwo jest być bohaterem, kiedy jest się w sytuacji ekstremalnej, gdy adrenalina krąży w naszym organizmie, kiedy jesteśmy skupieni na tym, by przetrwać. Kaskaderskie popisy motocyklowe albo pościg za rabusiem – to wszystkim imponuje, wydaje się takie niezwykłe, heroiczne. Ale prawdziwe bohaterstwo kryje się gdzie indziej. Kiedy codzienność nas przytłacza, kiedy racjonalne argumenty kuszą nas wyborami na skróty, oszustwem, rabunkiem, szantażem. Bohaterstwem jest stawienie temu oporu. Ale jak pokazuje historia Luke'a i Avery'ego, w takich sytuacjach o bohaterstwo jest bardzo trudno. A to właśnie decyzje podejmowane w tych momentach mają decydujący wpływ na nasze życie.
Dobrymi intencjami jest ponoć piekło wybrukowane. Obserwując Luke'a można w to łatwo uwierzyć. On chciał się przecież tylko zachować porządnie. W rezultacie znalazł się w desperackiej sytuacji, co wykorzystał inny społeczny wyrzutek. Dał się uwieść, czym przypieczętował swój los. Z Averym jest podobnie. Jedna decyzja pociągnęła za sobą kolejną, a ta następną. Wkrótce znalazł się w bagnie po uszy. Był jednak od Luke'a sprytniejszy, był lepiej przygotowany do walki. Ale jego zwycięstwo i tak okazało się pozorne. Odwlekło tylko to, co było nieuniknione od momentu, kiedy stchórzył...
Muszę powiedzieć, że mam bardzo mieszane uczucie co do "Drugiego oblicza". Z jednej strony nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to rzecz wtórna wobec tego, co ostatnio można było często oglądać w kinie. Stylistka w połączeniu z rolą Goslinga przywodzi na myśl "Drive", a z kolei Cooper zdaje się powtarzać rolę z "Poradnika pozytywnego myślenia", tyle że w poważniejszym tonie. Można też spokojnie zarzucić reżyserowi brak umiaru. Zasypał bowiem fabułę tyloma wątkami i tematami, że spokojnie wystarczyłoby tego na pół tuzina filmów.
Z drugiej strony nie potrafię podejść do filmu obojętnie. Derek Cianfrance wie, jak sugestywnie opowiadać historię. Uwielbiam, kiedy gra aktorów, zdjęcia, montaż i muzyka tworzą jedną wysmakowaną estetycznie, nasyconą emocjami całość. Mam wtedy wrażenie namacalności historii, przekraczania ograniczeń narzucanych przez ekran. I właśnie z taką sytuacją miałem doczynienie w przypadku "Drugiego oblicza", zwłaszcza w pierwszej części. Nie mogłem po prostu wyjść z podziwu nad tym, co widziałem. Potem było już trochę gorzej. Środkowa część filmu jest zbyt rozwlekła, przez co końcówka nie uderza w psychikę aż tak bardzo. Niemniej jednak "Drugie oblicze" ma w sobie coś z klasycznego kina lat 50. i 60. i nie zdziwiłbym się, gdyby z czasem stało się w niektórych kręgach kultowe.
Ocena: 7
Dobrymi intencjami jest ponoć piekło wybrukowane. Obserwując Luke'a można w to łatwo uwierzyć. On chciał się przecież tylko zachować porządnie. W rezultacie znalazł się w desperackiej sytuacji, co wykorzystał inny społeczny wyrzutek. Dał się uwieść, czym przypieczętował swój los. Z Averym jest podobnie. Jedna decyzja pociągnęła za sobą kolejną, a ta następną. Wkrótce znalazł się w bagnie po uszy. Był jednak od Luke'a sprytniejszy, był lepiej przygotowany do walki. Ale jego zwycięstwo i tak okazało się pozorne. Odwlekło tylko to, co było nieuniknione od momentu, kiedy stchórzył...
Muszę powiedzieć, że mam bardzo mieszane uczucie co do "Drugiego oblicza". Z jednej strony nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to rzecz wtórna wobec tego, co ostatnio można było często oglądać w kinie. Stylistka w połączeniu z rolą Goslinga przywodzi na myśl "Drive", a z kolei Cooper zdaje się powtarzać rolę z "Poradnika pozytywnego myślenia", tyle że w poważniejszym tonie. Można też spokojnie zarzucić reżyserowi brak umiaru. Zasypał bowiem fabułę tyloma wątkami i tematami, że spokojnie wystarczyłoby tego na pół tuzina filmów.
Z drugiej strony nie potrafię podejść do filmu obojętnie. Derek Cianfrance wie, jak sugestywnie opowiadać historię. Uwielbiam, kiedy gra aktorów, zdjęcia, montaż i muzyka tworzą jedną wysmakowaną estetycznie, nasyconą emocjami całość. Mam wtedy wrażenie namacalności historii, przekraczania ograniczeń narzucanych przez ekran. I właśnie z taką sytuacją miałem doczynienie w przypadku "Drugiego oblicza", zwłaszcza w pierwszej części. Nie mogłem po prostu wyjść z podziwu nad tym, co widziałem. Potem było już trochę gorzej. Środkowa część filmu jest zbyt rozwlekła, przez co końcówka nie uderza w psychikę aż tak bardzo. Niemniej jednak "Drugie oblicze" ma w sobie coś z klasycznego kina lat 50. i 60. i nie zdziwiłbym się, gdyby z czasem stało się w niektórych kręgach kultowe.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz