Lore (2012)
Wiele sobie obiecywałem po tym filmie. I to z kilku powodów. Po pierwsze: reżyserka. Uwielbiam jej poprzedni film "Salto" i choć od jego premiery minęło wiele lat, liczyłem, że Shortland wciąż ma to "coś". Po drugie temat: koniec II Wojny Światowej ukazany z perspektywy nazistowskich dzieci. Po trzecie: reżyserka, a konkretnie jej narodowość. Ciekaw byłem, jak temat "ugryzie" osoba z zewnątrz.
Niestety "Lore" to jedno wielkie nieporozumienie. Jest kompletnie nieczytelny, jeśli chodzi o intencje i powodu dla których powstał. Reżyserka nie była na tyle odważna, by pokazać Niemców jako ofiary. Temat co prawda porusza, ale w sposób bardzo delikatny, jakby trzymała na łyżce zgniłe jajko i bardzo bała się, że zaraz upadnie jej na podłogę. Nie wykorzystała też szansy, by wgryźć się w temat odkrywania przez dzieci faktu, że rodzice są ludźmi i to z wieloma wadami. Dodanie do tego upadek mitu Wodza, którym żyły od urodzenia, mógł sprawić, że film stałby się potężnym psychologicznym dramatem. I wreszcie reżyserka mogła opowiedzieć o emocjonalnej zawierusze dojrzewającej dziewczyny na gruzach świata, jaki znała.
U Shortland wszystko to sprowadzone zostało do uroczych slajdów. Reżyserkę bardziej interesuje poetycka strona obrazów, niż próba zagłębienia się w ten arcyciekawy temat. Śliczne widoczki, Kai Malina i cudowna muzyka to jednak za mało, by przysłonić ewidentne braki. Shortland została przygnieciona przez temat, którego nie ogarnęła, nie zrozumiała i nie potrafiła przekazać innym.
Ocena: 4
Niestety "Lore" to jedno wielkie nieporozumienie. Jest kompletnie nieczytelny, jeśli chodzi o intencje i powodu dla których powstał. Reżyserka nie była na tyle odważna, by pokazać Niemców jako ofiary. Temat co prawda porusza, ale w sposób bardzo delikatny, jakby trzymała na łyżce zgniłe jajko i bardzo bała się, że zaraz upadnie jej na podłogę. Nie wykorzystała też szansy, by wgryźć się w temat odkrywania przez dzieci faktu, że rodzice są ludźmi i to z wieloma wadami. Dodanie do tego upadek mitu Wodza, którym żyły od urodzenia, mógł sprawić, że film stałby się potężnym psychologicznym dramatem. I wreszcie reżyserka mogła opowiedzieć o emocjonalnej zawierusze dojrzewającej dziewczyny na gruzach świata, jaki znała.
U Shortland wszystko to sprowadzone zostało do uroczych slajdów. Reżyserkę bardziej interesuje poetycka strona obrazów, niż próba zagłębienia się w ten arcyciekawy temat. Śliczne widoczki, Kai Malina i cudowna muzyka to jednak za mało, by przysłonić ewidentne braki. Shortland została przygnieciona przez temat, którego nie ogarnęła, nie zrozumiała i nie potrafiła przekazać innym.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz