Freier Fall (2013)
SPOILERY!
Kay to bezwzględny drapieżnik. Doskonale wie, jak dorwać się do swojej ofiary. Najpierw obserwuje stado i wybiera najsłabszą jednostkę. Potem znajduje sposób, by tę jednostkę odłączyć od stada. Następnie podchodzi go cichaczem, że zanim się zorientuje jest już po niej. Kończy się oczywiście zaciśnięciem szczęk na gardle (ok, w tym przypadku mamy do czynienia z zaciśnięciem zwieraczy i to wcale nie na gardle), kiedy ofiara już ulegle poddaje się losowi.
No tak, ale "Siła przyciągania" to film o miłości, a nie o drapieżnikach i ofiarach. A zatem zamiast gwałtu w lesie mamy "przełamywanie lodów", zamiast naprzykrzania się i prześladowania w miejscu pracy, podążanie za głosem serca, a gdy dochodzi do pierwszego zbliżenia, na twarzy Kaya nie gości uśmiech triumfu, a radość spełnienia. Kiedy zaś Kay żąda od Marca przyznania, że jest gejem, to wcale nie chodzi mu o zawładnięcie Markiem w całości, zdobycie nie tylko ciała ale i duszy, lecz jest to wyraz cierpienia z miłości. Wreszcie, kiedy Marc poświęca wszystko, wcale nie zostaje porzucony, lecz po prostu sam sobie jest winien, że tak długo zwlekał.
Sprytny reżyser. Wystarczy wmówić widzowi, że jest to historia miłosna, a interpretacja dwuznacznych scen, staje się jednoznaczna. Nie dla mnie. Dlatego też "Siła przyciągania" rozczarowała mnie. Wydała mi się całkowicie fałszywa. No, nie całkowicie. Sceny z żoną były na tyle prawdziwe, na ile jest to możliwe w kinie. Niestety są to ledwie dwie sceny, to za mało jak na cały film.
Oczywiście mogę na film spojrzeć też nieco łagodniejszym okiem. Być może za bardzo dałem się ponieść hasłom promującym film. Być może to wcale nie jest film o miłości, ale o obecnym pokoleniu, które wszystko chce mieć "teraz", "już". Kay jest idealnym uosobieniem tego pokolenia. Nie ma za grosz cierpliwości i zrozumienia, że Marc może nie być gotowy. Zamiast pozwolić mu się oswoić z myślą, że może kochać mężczyznę, Kay wyważa drzwi, naciska, by Marc zdeklarował się natychmiast. A kiedy ten tego nie czyni, zamiast poczekać, znika. Jest różnica między losem, który sprawia, że tracimy okazję, a człowiekiem, który decyduje się uciec, zamiast poczekać na bądź co bądź ukochanego. Jest w tym coś straszliwie fatalistycznego.
Ocena: 5
Kay to bezwzględny drapieżnik. Doskonale wie, jak dorwać się do swojej ofiary. Najpierw obserwuje stado i wybiera najsłabszą jednostkę. Potem znajduje sposób, by tę jednostkę odłączyć od stada. Następnie podchodzi go cichaczem, że zanim się zorientuje jest już po niej. Kończy się oczywiście zaciśnięciem szczęk na gardle (ok, w tym przypadku mamy do czynienia z zaciśnięciem zwieraczy i to wcale nie na gardle), kiedy ofiara już ulegle poddaje się losowi.
No tak, ale "Siła przyciągania" to film o miłości, a nie o drapieżnikach i ofiarach. A zatem zamiast gwałtu w lesie mamy "przełamywanie lodów", zamiast naprzykrzania się i prześladowania w miejscu pracy, podążanie za głosem serca, a gdy dochodzi do pierwszego zbliżenia, na twarzy Kaya nie gości uśmiech triumfu, a radość spełnienia. Kiedy zaś Kay żąda od Marca przyznania, że jest gejem, to wcale nie chodzi mu o zawładnięcie Markiem w całości, zdobycie nie tylko ciała ale i duszy, lecz jest to wyraz cierpienia z miłości. Wreszcie, kiedy Marc poświęca wszystko, wcale nie zostaje porzucony, lecz po prostu sam sobie jest winien, że tak długo zwlekał.
Sprytny reżyser. Wystarczy wmówić widzowi, że jest to historia miłosna, a interpretacja dwuznacznych scen, staje się jednoznaczna. Nie dla mnie. Dlatego też "Siła przyciągania" rozczarowała mnie. Wydała mi się całkowicie fałszywa. No, nie całkowicie. Sceny z żoną były na tyle prawdziwe, na ile jest to możliwe w kinie. Niestety są to ledwie dwie sceny, to za mało jak na cały film.
Oczywiście mogę na film spojrzeć też nieco łagodniejszym okiem. Być może za bardzo dałem się ponieść hasłom promującym film. Być może to wcale nie jest film o miłości, ale o obecnym pokoleniu, które wszystko chce mieć "teraz", "już". Kay jest idealnym uosobieniem tego pokolenia. Nie ma za grosz cierpliwości i zrozumienia, że Marc może nie być gotowy. Zamiast pozwolić mu się oswoić z myślą, że może kochać mężczyznę, Kay wyważa drzwi, naciska, by Marc zdeklarował się natychmiast. A kiedy ten tego nie czyni, zamiast poczekać, znika. Jest różnica między losem, który sprawia, że tracimy okazję, a człowiekiem, który decyduje się uciec, zamiast poczekać na bądź co bądź ukochanego. Jest w tym coś straszliwie fatalistycznego.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz