Joshua Tree, 1951: A Portrait of James Dean (2012)

Matthew Mishory ma u mnie spory plus za to, że nie zrobił kolejnej biografii-wyliczanki. Spróbował podejść do tematu inaczej. Wybrał kilka kluczowych sekwencji z jego życia, następnie pomieszał jej, zamiast naturalności postawił na inscenizację i stylizację. Rezultat mógł być oszałamiający. Niestety tylko "mógł być".


Mishory wiedział, jak powiedzieć, ale nie bardzo chyba wie, co powiedzieć. Jego portret Jamesa Deana wydaje się bardzo przejrzysty, oczywisty, banalny. Mamy oślizgłego hollywoodzkiego gracza, który pasożytuje na nadziejach młodych przybyszów zamiast gwiazd czyniąc z nich ekskluzywne prostytutki. Mamy odwołania do Byrona i Rimbaud. Mamy zwichrowaną duszę i proste psychologizowanie.

Problemem filmu jest też to, że Deana jest w nim niezbyt dużo. Reżyser koncentruje się na jego otoczeniu. Ale nie widać w tym idei, by przez pryzmat innych pokazać aktora. Raczej mamy do czynienia z odwrotną sytuacją, jak Dean wpływa na innych, sam pozostając niezdemaskowanym. Widać to najlepiej w sytuacji z chłopakiem z plaży, kiedy na zbliżeniu jest jego twarz, a nie Deana.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)