Prisoners (2013)
"Labirynt" to film, który świetnie ogląda się z daleka. Najlepiej nie znać wcześniejszych dokonań reżysera i nie przypatrywać się szczegółom. Wtedy można ulec czarowi monumentalnej konstrukcji narracyjnej mającej ciężar antycznej tragedii i oprawę godną operowego widowiska. Villeneuve zrobił film, którego główną funkcją jest przytłoczenie widza, poruszeniem go obrazem miałkości ludzkiej duszy.
Niestety na mnie nie zrobiło to aż takiego wrażenia. Głównie dlatego, że efekt ten osiągnął w swoim poprzednim filmie "Pogorzelisku". Tamta historia i skomplikowana sieć tragedii naprawdę mnie poruszyła. To, co zobaczyłem tutaj wydało mi się więc tylko cieniem. Ponadto o ile ogólny obraz opowieści jest satysfakcjonujący, o tyle z detalami jest już problem. Są niczym drobne kamyki w bucie – niby nic, a jednak uwierają. Przesadna gra Gyllenhaala, dziwne sploty okoliczności, bezsensowne wydarzenia, które służą tylko podkreśleniu dramatyzmu sytuacji – wprowadzały dysonans i demaskowały fabułę jako mniej skomplikowaną, niż miała się wydawać.
Nie mogłem się też oprzeć wrażeniu, że poszczególne elementy widziałem zrealizowane lepiej przez kogoś innego. Jak choćby zbolały ojciec. Hugh Jackman zagrał go znakomicie, a jednak lepszy był Claude Legault w "7 dniach" (zresztą cały tamten film uważam za zdecydowanie ciekawszy).
Ocena: 6
Ps. Żal mi jest Paula Dana. Czy już na zawsze będzie grał jeden typ bohatera?
Niestety na mnie nie zrobiło to aż takiego wrażenia. Głównie dlatego, że efekt ten osiągnął w swoim poprzednim filmie "Pogorzelisku". Tamta historia i skomplikowana sieć tragedii naprawdę mnie poruszyła. To, co zobaczyłem tutaj wydało mi się więc tylko cieniem. Ponadto o ile ogólny obraz opowieści jest satysfakcjonujący, o tyle z detalami jest już problem. Są niczym drobne kamyki w bucie – niby nic, a jednak uwierają. Przesadna gra Gyllenhaala, dziwne sploty okoliczności, bezsensowne wydarzenia, które służą tylko podkreśleniu dramatyzmu sytuacji – wprowadzały dysonans i demaskowały fabułę jako mniej skomplikowaną, niż miała się wydawać.
Nie mogłem się też oprzeć wrażeniu, że poszczególne elementy widziałem zrealizowane lepiej przez kogoś innego. Jak choćby zbolały ojciec. Hugh Jackman zagrał go znakomicie, a jednak lepszy był Claude Legault w "7 dniach" (zresztą cały tamten film uważam za zdecydowanie ciekawszy).
Ocena: 6
Ps. Żal mi jest Paula Dana. Czy już na zawsze będzie grał jeden typ bohatera?
Komentarze
Prześlij komentarz