Five Dances (2013)
Taniec, pasja, marzenia, miłość. Taniec wyrasta z pasji, jest ekspresją marzeń i zakwita w uczuciu. To samo można powiedzieć o życiu, które jest niczym więcej, jak bardziej skomplikowaną i nie tak skoordynowaną formą tańca. I tu i tu sam talent i pragnienia nie wystarczą, trzeba sięgać, chwytać, a kiedy upadnie się, powstawać i próbować raz jeszcze. Upór i konsekwencja prowadzi do upragnionego celu. Przynajmniej, jeśli jest się młodym i właśnie odkryło się miłość.
Szkoda, że nie znam się na tańcu. Nie jestem w stanie ocenić, jak dobre jest to, co pokazują aktorzy. Mnie chwilami wydawało się, że nie są aż tak świetni, że ich pozycje nie były dociągnięte, że tracili równowagę, gubili się, maskując to dość sprawnie, ale jednak. Mi pozostał ruch, muzyka i emocje. Tu nie mam twórcy nic do zarzucenia. Proces zakochiwania pokazał z wdziękiem i romantycznym zacięciem. Dwójka bohaterów jest zaś na tyle urocza, że ich związkowi kibicuje się całym sercem. Oczywiście zakochiwanie się jest łatwym tematem do oczarowania widzów, ale to nie umniejsza sztuki dokonanej przez Alana Browna.
Fascynował mnie też odtwórca głównej roli, Ryan Steel. Miałem wrażenie, że jego Chip to taki Jekyll i Hyde. Raz wyglądał niczym psina w klatce w schronisku dla zwierząt patrząca, jak odwiedzający zabierają wszystkie sąsiednie psy, a jego ignorują. Jest wtedy taki smutny, że chciałoby się go przygarnąć. Czasami jednak wygląda jak zadziorny błazen, pewien siebie i beztroski. Dziwnie było widzieć te dwie różne osobowości w jednej postaci.
Ocena: 7
Szkoda, że nie znam się na tańcu. Nie jestem w stanie ocenić, jak dobre jest to, co pokazują aktorzy. Mnie chwilami wydawało się, że nie są aż tak świetni, że ich pozycje nie były dociągnięte, że tracili równowagę, gubili się, maskując to dość sprawnie, ale jednak. Mi pozostał ruch, muzyka i emocje. Tu nie mam twórcy nic do zarzucenia. Proces zakochiwania pokazał z wdziękiem i romantycznym zacięciem. Dwójka bohaterów jest zaś na tyle urocza, że ich związkowi kibicuje się całym sercem. Oczywiście zakochiwanie się jest łatwym tematem do oczarowania widzów, ale to nie umniejsza sztuki dokonanej przez Alana Browna.
Fascynował mnie też odtwórca głównej roli, Ryan Steel. Miałem wrażenie, że jego Chip to taki Jekyll i Hyde. Raz wyglądał niczym psina w klatce w schronisku dla zwierząt patrząca, jak odwiedzający zabierają wszystkie sąsiednie psy, a jego ignorują. Jest wtedy taki smutny, że chciałoby się go przygarnąć. Czasami jednak wygląda jak zadziorny błazen, pewien siebie i beztroski. Dziwnie było widzieć te dwie różne osobowości w jednej postaci.
Ocena: 7
nie będę ukrywał, że ten film zmiażdżył mi serucho. w ciągu tygodnia widziałem go 6 razy, a nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się obejrzeć tego samego filmu więcej niż dwa razy w ciągu 7 dni. no ale to chyba rzecz dla mojego psychologa…
OdpowiedzUsuńfilm widziałeś pewnie w kinie (jeśli tak, to zazdroszczę), jakbyś miał szanse obejrzeć jeszcze raz, na dvd z komentarzem reżysera, to pewnie rozwiałoby to kilka twoich wątpliwości/pytań, co do filmu:)
może kiedyś uda mi się zobaczyć na DVD, choć szczerze mówiąc, to raczej sięgnę po jego poprzedni film "Private Romeo", tamten zrobił jednak na mnie większe wrażenie
Usuń"szeregowy..." mi również się podobał, ale emocji, jakich od tygodnia przeżywam dzięki "5 tańcom" nie dam rady opisać. nawet nie wiedziałem, że film może wywołać je w takim natężeniu. jak szybko mi nie przejdzie, moi znajomi każą mnie uśpić, bo o niczym innym nie mogę rozmawiać. w ciągu kilku dni stałem się właścicielem dwóch egzemplarzy dvd z tym filmem, płytą z muzyką, albumem perfume geniusa z tą arcycudowną piosenką z ostatniej sceny (chociaż akurat na jego płyty to już od dłuższego czasu się szykowałem)…
OdpowiedzUsuńa jednocześnie całkowicie mogę zrozumieć dlaczego dla innych ludzi to jest tylko kolejny, niezły, niskobudżetowy film.
swoją drogą, to ciekawe, że ryan i matt doyle z "szeregowego" byli swego czasu parą...
Zazdroszczę, mnie już dawno żaden film nie podbił serca tak, jak Tobie "Pięć tańców". Ale w sumie jest mi to łatwo zrozumieć. Ten film ma w sobie to "coś".
Usuńzresztą, moja składnia, to chyba najlepszy dowód, że "coś się dzieje...":)
OdpowiedzUsuń