Gravity (2013)
Genialne widowisko. Dawno już nie byłem w kinie na filmie, w którym zupełnie nie interesowałaby mnie fabuła, bo tak pochłonęło mnie to, co widziałem. Cuarón stworzył coś absolutnie niezwykłego, co należy – obowiązkowo! – oglądać w IMAXie. To, co widać na ekranie, zapiera dech w piersi. Kosmos ukazany jest tu jako prawdziwie ostatnia granica ludzkości, kraina ekstremalnego piękna i równie śmiertelnych niebezpieczeństw. Ziemia jest przecudowna. "Grawitacja" to jedno z najlepszych zastosowań w kinie zdobyczy technologicznych w historii X Muzy (choć nie są to najlepsze efekty, a i 3D nie jest do końca 3D, to jednak wszystko jest tu zrobione "z głową").
Wizualny aspekt filmu tak bardzo nokautuje, że równie dobrze fabuły mogłoby w ogóle nie być. To, że jest, wydaje się bardziej służyć jako pretekst dla odwiedzenia wszystkich najciekawszych miejsce na ziemskiej orbicie (Hubble, ISS, Tiangong). Sama historyjka jest bardzo typową opowieścią o próbie przetrwania w trudnych warunkach. Pod tym względem twórcy zbytnio się nie wysilili. Ich największym osiągnięciem jest to, że nie skopali sprawy tak, jak to uczynił chociażby Joe Carnahan w "Przetrwaniu".
Ale w sumie nie ma to znaczenia, ponieważ "Grawitacji" nie ogląda się dla historii. W ten sposób film można potraktować jako test bycia kinomanem. Prawdziwy miłośnik kina nigdy nie obejrzy tego filmu w domu, nie mówiąc już o ściąganiu filmu z sieci. Obraz Cuaróna należy bowiem wyłącznie do świata dużego ekranu.
Ocena: 8
Wizualny aspekt filmu tak bardzo nokautuje, że równie dobrze fabuły mogłoby w ogóle nie być. To, że jest, wydaje się bardziej służyć jako pretekst dla odwiedzenia wszystkich najciekawszych miejsce na ziemskiej orbicie (Hubble, ISS, Tiangong). Sama historyjka jest bardzo typową opowieścią o próbie przetrwania w trudnych warunkach. Pod tym względem twórcy zbytnio się nie wysilili. Ich największym osiągnięciem jest to, że nie skopali sprawy tak, jak to uczynił chociażby Joe Carnahan w "Przetrwaniu".
Ale w sumie nie ma to znaczenia, ponieważ "Grawitacji" nie ogląda się dla historii. W ten sposób film można potraktować jako test bycia kinomanem. Prawdziwy miłośnik kina nigdy nie obejrzy tego filmu w domu, nie mówiąc już o ściąganiu filmu z sieci. Obraz Cuaróna należy bowiem wyłącznie do świata dużego ekranu.
Ocena: 8
to muszę pogratulować sobie, że mieszkam na angielskim zadupiu, gdzie ekran w kinie jest niewiele większy od telewizora w domu:D
OdpowiedzUsuńi dlatego nie mógłbym mieszkać na jakimkolwiek zadupiu, chyba że bym się odciął od internetu i nie miał zielonego pojęcia o tym, co mnie szerokim łukiem omija
UsuńTo może być lepsze od każdego horroru. Pamiętam, jak bardzo kiedyś, kiedyś, bałam się wyobrażeń o kosmosie, żeby nie zwariować przestałam w ogóle na jego temat rozważać. Może czas znowu się trochę pobać. Bardzo się podekscytowałam czytając tę recenzję, myślę, że wybiorę się do IMAXu, Jestem pewna, że będę pod większym wrażeniem niż po Życiu Pi.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że główną rolę kobiecą gra Sandra Bullock - nie przepadam za nią. Ale myślę, że widoki Ziemi, ogromu przestrzeni kosmicznej wynagrodzą mi jej obecność. No i ten Clooney, znowu? - narzekamy, że w Polsce ciągle oglądamy na ekranach tych samych aktorów. Kino USA nie jest lepsze mimo, że ma zdecydowanie większy wybór w tym względzie.
babka (nie mylić z krewną) filmowa
Bullock akurat daje w tym filmie radę, choć ja akurat nigdy nic przeciwko niej nie miałem, więc trudno mi jest to ocenić
Usuń