The Fifth Estate (2013)

Nie dziwi mnie zupełnie fakt, że Assange jest przeciwny temu filmowi. I nie chodzi tu o negatywną prezentację jego osoby. Choć oczywiście tak jest, tyle tylko, że ta konstrukcja jest tak filmowa, iż bliżej jej do postaci House'a niż do kogoś z krwi i kości. Nie, "Piąta władza" to kino propagandowe i to najgorszego sortu, bo jednostronnie naiwne. Morał filmu jest jasny: wierzcie i kupujcie wyłącznie prasę drukowaną, bo tam postępuje się w sposób etyczny, z szacunkiem dla ludzkiego życia. Za to Internet jest bezwzględny, nie ma żadnych skrupułów w osiąganiu własnych celów.


Ale tak naprawdę ideologia jest najmniejszym problemem "Piątej władzy". Gorzej, że sam film jest straconą szansą. Po pierwsze został zrealizowany w cudacznie anachroniczny sposób. Wygląda raczej na tani film science-fiction z lat 80. próbujący ukazać bardzo bliską przyszłość. Odsłania całkowitą bezradność jeśli chodzi o próbę ukazania świata współczesnych technologii. Te metaforyczne obrazki z setkami biurek były po prostu żałosne.

Jeszcze gorzej wypada "Piąta władza" na poziomie poruszanych tematów. W zasadzie mogę powtórzyć tu zarzut, który miałem wobec "Pussy Riot". Twórcy ślizgają się po powierzchni, bez zagłębiania w intrygujące problemy. A tych jest w tym filmie multum, wystarczyło sięgnąć i voilà. Jak choćby rozkosznie naiwna koncepcja "wolnego dostępu do informacji". Przecież nigdy w historii ludzkości człowiek nie miał pełnego i swobodnego dostępu do informacji. Jeśli wierzyć Biblii, nawet w Raju Adam i Ewa mieli zakaz dotyczący właśnie pełni poznania. Przez tysiąclecia problem ten jednak nie miał większego znaczenia, a to za sprawą prędkości przepływu informacji, który liczony był w miesiącach, a czasem i latach. Dziś wszystko – w teorii – może stać się dostępne w sekundę, dla każdego w prawie każdym miejscu na Ziemi. Dopiero teraz więc pojawia się pytanie o granice dostępu do informacji. Ale ten temat ignorowany jest przez twórców, choć są go świadomi, bowiem nie jest tak, że się zupełnie nie pojawia. Tyle tylko, że kiedy jest podejmowany, to nie przez bohaterów filmu, a w materiałach archiwalnych, rzeczywistych wypowiedziach prawdziwych ludzi.

"Piąta władza" mogłaby też lepiej opowiedzieć o naturze wojny, która jest brutalna. Oraz o bohaterstwie buntującego się przeciw systemowi. Postać Daniela aż prosiła się o takie potraktowanie (zwłaszcza za sprawą ostatnich scen). Ale i tu twórcy wykazali się niezrozumiałą biernością. W całym filmie jest tylko jedno autentycznie interesujące zdanie, wypowiedziane przez bohatera granego przez Davida Thewlisa.

Filmu nie broni nawet aktorstwo. Benedict Cumberbatch jest zbyt manieryczny, za mało w nim naturalności i swobody. Ale jest i tak najlepszy z całej obsady. Reszta aktorów jest kompletnie bezbarwna, że gdyby nie to, iż znam ich z innych filmów, to w ogóle nie zwróciłbym na nich uwagę.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)