12 Years a Slave (2013)

Serio? "Zniewolony" dostawał owacje na stojąco? Owszem, to film dobry, a chwilami bardzo dobry, na poziomie "Wstydu", ale bez przesady. Choć z drugiej strony, być może nie da się w przypadku tego filmu uciec od kontekstu. Dla Amerykanów musi być to naprawdę mocne przeżycie. McQueen nie wygładza rzeczywistości, jest brutalny i szczery, jak to tylko on potrafi. W czasach, kiedy prezydentem jest Afroamerykanin, a prawa obywatelskie znów są gorącym tematem (choć dotyczą innej grupy ludzi), obraz niewolnictwa w Ameryce musi wstrząsać.


Niestety, ja Amerykaninem nie jestem i ten kontekst nie robi na mnie wrażenia. Dla mnie "Zniewolony" okazał się rozczarowaniem. Jest to dość standardowa opowieść o niewolnictwie. Wszystkie obowiązkowe sceny i przewidywalny wianuszek bohaterów został uwzględniony. Wkładem McQueena było nadanie życia, mięcha, krwi i potu tam, gdzie inni twórcy staraliby się delikatniej obchodzić z tematem.

Niestety nie odnalazłem w tym filmie głębszego sensu. To jest po prostu relacja jednego człowieka, i to farciarza jakich mało (nawet jeśli na uśmiech losu musiał czekać 12 lat). I to mi właśnie przeszkadzało. To, że mimo wszystko jest to historia optymistyczna, a takich (co przyznaje sam reżyser w napisach końcowych) było w owych czasach bardzo niewiele. W filmie nie pojawia się żadne uzasadnienie wyboru akurat tego bohatera. Nie wyszedłem też z seansu z żadną głębszą refleksją.

Największą irytację wzbudził jednak we mnie Hans Zimmer. Jego angaż to tak naprawdę jedyny błąd McQueena. Nie usłyszałem w tym filmie ani jednej nowej kompozycji. Motyw przewodni jest niczym innym, jak przeróbką "Time" z "Incepcji" (a przecież nawet "Time" było już utworem recyclingowym). Połączenie "Incepcji" z historią o rozgrywającą się w połowie XIX wieku było surrealistycznym przeżyciem i to wcale nie w pozytywnym znaczeniu.

Za to "Zniewolony" jest świetnie zagrany. Owszem Brad Pitt jest tu piątym kołem u wozu, ale ponieważ jest producentem filmu, więc ma pewne prawa.Nie zrobił też na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia występujący w głównej roli Ejifor, ale gra on na tyle dobrze, że zrozumiem, jeśli będzie obsypywany nominacjami. Za to już Lupita Nyong'o była po prostu świetna, mocna, zagrana z werwą i pasją kreacja, której łatwo nie da się zapomnieć. Klasą samą w sobie jest zaś Michael Fassbender. Nie wiem, co też McQueen z nim robi, ale potrafi z niego wydobyć niesamowite rzeczy. Fassbender powinien u niego grać za darmo albo jeszcze mu płacić. Jego wynagrodzeniem jest to, że spełnia się jako aktor. Jego Edwin Epps to postać fascynująca i skomplikowana, przedziwna mieszanka siły i słabości. W jednej chwili czuć wobec niego litość i współczucie, a minutę później budzi odrazę i pogardę. Fassbender w każdej sekundzie jest po prostu bezbłędny. I jeśli komuś będę kibicował z tego filmu w walce o Oscara, to właśnie jemu.

Ocena: 7

Komentarze

  1. Ojej... Trochę ostudziłeś mój zapał, bo miałem nadzieje na film bliski arcydziełu. Dobrze chociaż, że Fassbender tak świetnie się spisał. Uwielbiam gościa! Zresztą ocena 7/10 to i tak całkiem dobrze. Tyle, że ja chyba i tak wyżej oceniam filmy tego reżysera niż ty, więc jeszcze nadziei nie porzuciłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynie Wstyd wyżej oceniłeś, więc jest szansa, że i tym razem wyższą notę wystawisz

      Usuń
  2. Dzięki, już wiem czego oczekiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, na ile moja opinia może być pomocna. Wiele osób wychodziło wczoraj z kina zachwyconych.

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że ten film będzie równie dobry jak "Głód", który wyżej cenię od "wstydu". Jak by nie było i tak warto zobaczyć ze względu na Fassbendera, który jest wartością samą w sobie. :)
    babka f.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głód uwielbiam, ale może jest zbyt dobry, bo po nim każdy kolejny filmy McQueena wydaje się nie dorastać do moich oczekiwań

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)