The Rambler (2013)
Kino eksperymentalne, które niczym brzytwa podzieli widzów. Ci, którzy potrafią wytrzymać bez odpowiedzi na kluczowe pytania, będą w stanie przeniknąć w świat onirycznych (nie)możliwości. Jeśli jednak poszukiwanie sensu przysłania wszystko inne, "Wędrowiec" okaże się niezrozumiałym bełkotem, nudnym, pustym i głupim.
Ja należę do tej pierwszej grupy. Choć muszę przyznać się, że i mnie chwilami film trochę męczył. Wydał mi się bowiem próbą kopiowania Lyncha zamiast szukania własnego głosu. Ale jednocześnie spodobało mi się to, jak konsekwentnie reżyser wprowadza widzów w świat szaleństwa, snów bez wyjaśniania mechanizmów, jakimi ta rzeczywistość się rządzi.
Ja uznałem, że nic z tego, co pokazano, nie dzieje się naprawdę. I widzę dwie możliwości, obie sugerowane w różnych momentach przez samego reżysera. Po pierwsze Wędrowiec może śnić lub być na skraju śmierci/nieprzytomny. W tych snach prawdziwe, traumatyczne wydarzenia ulegają deformacji, rozczłonkowaniu, tracą koherentność, ale ponieważ są budulcem rzeczywistości, bohater nie może się od wątków/postaci uwolnić, zmienia się jedynie konfiguracja i kontekst. Być może jest ofiarą eksperymentu z rejestracją snów. Być może jest to zapis na kasecie VHS.
Drugą możliwość podsunął mi list brata głównego bohatera. Być może należy potraktować to, co widzimy jako wytwór czegoś na kształt holodecku. Oto imitacja Ziemi, za sprawą której Obcy mogą bawić się w bycie ludźmi. Ale podobnie jak dzieci, które grają role kosmitów, nie są w swych zabawach konsekwentne, tak i tu konwencjonalne zachowania (poker, bójka w barze, podrywanie dziewczyny, szemrane interesy) nabierają dziwnego charakteru. Kosmita nie zrozumie człowieka, przez co imitacja będzie zawsze niedoskonała. Być może Wędrowiec jest uparciuchem i chce zatracić się w człowieczeństwie, choć raz za razem jest skazany na porażkę, bo nie rozumie czym jest empatia albo też kopiuje wzorce z popkultury a nie z prawdziwego życia.
Takie zabawy z interpretacją nadają filmowi dodatkowego smaczku. Ale nie są tak naprawdę konieczne. Jeśli bowiem zaakceptujemy zaburzenie praw przyczynowo-skutkowych, wtedy sama historia okazuje się ciekawym ciągiem anegdot. Do tego odrobina gore sprawia, że jest się z czego pośmiać.
Ocena: 6
Ja należę do tej pierwszej grupy. Choć muszę przyznać się, że i mnie chwilami film trochę męczył. Wydał mi się bowiem próbą kopiowania Lyncha zamiast szukania własnego głosu. Ale jednocześnie spodobało mi się to, jak konsekwentnie reżyser wprowadza widzów w świat szaleństwa, snów bez wyjaśniania mechanizmów, jakimi ta rzeczywistość się rządzi.
Ja uznałem, że nic z tego, co pokazano, nie dzieje się naprawdę. I widzę dwie możliwości, obie sugerowane w różnych momentach przez samego reżysera. Po pierwsze Wędrowiec może śnić lub być na skraju śmierci/nieprzytomny. W tych snach prawdziwe, traumatyczne wydarzenia ulegają deformacji, rozczłonkowaniu, tracą koherentność, ale ponieważ są budulcem rzeczywistości, bohater nie może się od wątków/postaci uwolnić, zmienia się jedynie konfiguracja i kontekst. Być może jest ofiarą eksperymentu z rejestracją snów. Być może jest to zapis na kasecie VHS.
Drugą możliwość podsunął mi list brata głównego bohatera. Być może należy potraktować to, co widzimy jako wytwór czegoś na kształt holodecku. Oto imitacja Ziemi, za sprawą której Obcy mogą bawić się w bycie ludźmi. Ale podobnie jak dzieci, które grają role kosmitów, nie są w swych zabawach konsekwentne, tak i tu konwencjonalne zachowania (poker, bójka w barze, podrywanie dziewczyny, szemrane interesy) nabierają dziwnego charakteru. Kosmita nie zrozumie człowieka, przez co imitacja będzie zawsze niedoskonała. Być może Wędrowiec jest uparciuchem i chce zatracić się w człowieczeństwie, choć raz za razem jest skazany na porażkę, bo nie rozumie czym jest empatia albo też kopiuje wzorce z popkultury a nie z prawdziwego życia.
Takie zabawy z interpretacją nadają filmowi dodatkowego smaczku. Ale nie są tak naprawdę konieczne. Jeśli bowiem zaakceptujemy zaburzenie praw przyczynowo-skutkowych, wtedy sama historia okazuje się ciekawym ciągiem anegdot. Do tego odrobina gore sprawia, że jest się z czego pośmiać.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz