설국열차 (2013)
Jestem fanem fantastyki. W science-fiction lubię nie te pozycje, które są naukowo wiarygodne, ale te, które zadają pytania o naturę człowieka i charakter świata, jaki tworzymy. Pod tym względem "Snowpiercerowi" prawie nic nie mogę zarzucić. Jak dla mnie jest to instant classic. I tylko końcówka budzi u mnie ambiwalentne emocje.
"Snowpiercer" to kino fascynujące, wywracające do góry nogami przekonania, które przez wielu uważane są za dogmaty niepodlegające dyskusji. Joon-ho Bong patrzy na nasz świat z zupełnie innej perspektyw. Porządek i harmonia, które niemal w każdej religii są stawiane jako dobro najwyższe, cel, ku któremu powinniśmy dążyć, tu jawią się jako absolutne zło i okrucieństwo nie do przyjęcia. Twórcy zadają też cios przekonaniu, że Bóg stworzył ludzi na swoje podobieństwo. Historia ludzkości w filmie to historia porażek, które następnie próbuje się naprawić, co prowadzi do kolejnych błędów i tragedii. Skoro taki jest człowiek, to jego stworzyciel musi być bezdusznym kontrolerem, którego bardziej interesuje świat, niźli jego mieszkańcy. "Snowpiercer" to opowieść defetystyczno-nihilistyczna, którą pod koniec reżyser próbuje nieco złagodzić, ale w rezultacie pokazuje, że rozwój duchowy to największy błąd jaki można popełnić: świadomość owszem pozwala nam zachwycać się pięknem, ale też nie pozwala nam zapomnieć o końcu. Powinniśmy więc zazdrościć zwierzętom, które mają równie przechlapane, co my, ale żyjąc "tu i teraz" nie mają świadomości, w jakim szambie się znajdują.
Choć jednak "Snowpiercer" jest filmem, który skłania do refleksji, nie oznacza to wcale, że jest nudny. Przeciwnie! Joon-ho Bong nakręcił fascynujące widowisko, które jest dość egzotyczną, ale (o dziwo) sprawdzającą się mieszanką Millera ("Mad Max 2"), Gilliama ("Brazil"), Nataliego ("Cube") i wielu innych. Nad wszystkim unoszą się gęste opary absurdu, z którego Joon-ho Bong zasłynął już przy swoich wcześniejszych filmach. Świetną rolę ma tu do odegrania Tidla Swinton. Sekwencja masakry jest wyśmienita, podobnie jak scena w szkole (i dzieci śpiewające hymn o umieraniu). Czarny humor, przemoc i interesująca wizja przyszłości sprawiają, że na czysto rozrywkowym poziomie jest to rzecz doskonała.
Jak dla mnie, jest to najlepsza rzecz, jaką Joon-ho Bong nakręcił od czasu "Zagadki zbrodni".
Ocena: 8
"Snowpiercer" to kino fascynujące, wywracające do góry nogami przekonania, które przez wielu uważane są za dogmaty niepodlegające dyskusji. Joon-ho Bong patrzy na nasz świat z zupełnie innej perspektyw. Porządek i harmonia, które niemal w każdej religii są stawiane jako dobro najwyższe, cel, ku któremu powinniśmy dążyć, tu jawią się jako absolutne zło i okrucieństwo nie do przyjęcia. Twórcy zadają też cios przekonaniu, że Bóg stworzył ludzi na swoje podobieństwo. Historia ludzkości w filmie to historia porażek, które następnie próbuje się naprawić, co prowadzi do kolejnych błędów i tragedii. Skoro taki jest człowiek, to jego stworzyciel musi być bezdusznym kontrolerem, którego bardziej interesuje świat, niźli jego mieszkańcy. "Snowpiercer" to opowieść defetystyczno-nihilistyczna, którą pod koniec reżyser próbuje nieco złagodzić, ale w rezultacie pokazuje, że rozwój duchowy to największy błąd jaki można popełnić: świadomość owszem pozwala nam zachwycać się pięknem, ale też nie pozwala nam zapomnieć o końcu. Powinniśmy więc zazdrościć zwierzętom, które mają równie przechlapane, co my, ale żyjąc "tu i teraz" nie mają świadomości, w jakim szambie się znajdują.
Choć jednak "Snowpiercer" jest filmem, który skłania do refleksji, nie oznacza to wcale, że jest nudny. Przeciwnie! Joon-ho Bong nakręcił fascynujące widowisko, które jest dość egzotyczną, ale (o dziwo) sprawdzającą się mieszanką Millera ("Mad Max 2"), Gilliama ("Brazil"), Nataliego ("Cube") i wielu innych. Nad wszystkim unoszą się gęste opary absurdu, z którego Joon-ho Bong zasłynął już przy swoich wcześniejszych filmach. Świetną rolę ma tu do odegrania Tidla Swinton. Sekwencja masakry jest wyśmienita, podobnie jak scena w szkole (i dzieci śpiewające hymn o umieraniu). Czarny humor, przemoc i interesująca wizja przyszłości sprawiają, że na czysto rozrywkowym poziomie jest to rzecz doskonała.
Jak dla mnie, jest to najlepsza rzecz, jaką Joon-ho Bong nakręcił od czasu "Zagadki zbrodni".
Ocena: 8
Zazdroszczę seansu :( Genialny reżyser. "Host", "Matka", "Zagadka Zbrodni", same petardy :) Pozostaje mi czekać na Snowpiercera
OdpowiedzUsuńWarto czekać :)
UsuńZajebisty :) 9/10
UsuńW końcu komuś się spodobał! Ostatnio więcej słyszę głosów krytycznych pod adresem tego filmu.
Usuń