Hawaii (2013)

Uwielbiam takie filmy. Mógłbym je oglądać bez końca. Marco Berger raz jeszcze zachwycił mnie tym, jak wspaniale pokazuje uczucia. W tej chwili pozostaje moim ulubionym argentyńskim reżyserem. Jak na razie bowiem nie zaliczył żadnej wpadki.


Ciekaw jestem, czy Berger należy do tych reżyserów, którzy ciągle muszą opowiadać tę samą historię, czy też może "Plan B", "Nieobecny" i teraz "Hawaii" składają się tryptyk. W każdym razie wszystkie trzy filmy opowiadają o tym samym: o związku drapieżnika i jego ofiary. Za każdym razem jednak ta historia opowiedziana jest w nietypowy sposób. W "Planie B" bohater sam wpada w swoje sidła. W "Nieobecnym" role ofiara-drapieżca są przydzielone w kontrze do powszechnej opinii. Na tym tle "Hawaii" może wydawać się najbardziej typową opowieścią. Ale tylko na początku. Z czasem staje się bowiem jasne, że i tym razem nie mamy do czynienia z typowym drapieżnikiem, który usidla i zdobywa uległą ofiarę. Tak, Eugenio pożera wzrokiem Martina. Tak, Martín jest ofiarą losu, która aż prosi się o bycie zdobytym. Ale jednak w "Hawaii" relacja rozwija się inaczej. Ten film jest opowieścią o bratnich duszach, które odnalazły się i nie wiedzą o tym, że tak się stało. Drapieżca wyrusza na łowy, podobnie jak ofiara. Pierwszy czai się szukając okazji, drugi czai się dając okazję. Relacja, która z definicji powinna opierać się na walce, tu budowana jest na łagodności.

Berger jest mistrzem obrazów. To, co najlepsze w "Hawaii", dzieje się praktycznie bez słów. Mało który reżyser potrafi pokazać emocje (zamiast o nich opowiadać). A tu jest wszystko, od pierwszych pokus, z którymi się walczy, przez lękliwe uwodzenie i testowanie granic, strach przed odrzuceniem i tak dalej. "Hawaii" to opowieść o miłości, o tym jak kiełkuje, wzrasta i zakwita. To nie jest historia miłości od pierwszego wejrzenia i po tym filmie wiele osób może uznać, że taka jej forma jest przereklamowana. Eugenio i Martín pokazują, jakim cudem jest wspólne dorastanie do uczucia.

Po kilku ostatnich zawodach filmowych (vide "Zimowa opowieść"), "Hawaii" przywraca moją wiarę w twórców podejmujących temat miłości. Jak widać, są wciąż reżyserzy, którzy potrafią o tym opowiadać, potrafią to pokazać.

Niestety przed całkowitym zachwytem powstrzymuje mnie jeden, nie taki znów drobny szczegół. Chodzi mianowicie o muzykę, która straszliwie mnie irytowała. Przetrwanie pierwszych 20 minut był naprawdę trudne. Na szczęście nie poddałem się. Ale żałuję, że Berger zdecydował się na takie kompozycje. Z inną muzyką pewnie dałbym wyższą notę.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)