Winter's Tale (2014)
Ach! Cóż to mogła być za opowieść! Baśń pełną gębą o siłach dobra i zła nieustannie walczących o ludzkie dusze, gdzie każdy człowiek to pole bitwy, gdzie cuda się zdarzają, magia istnieje naprawdę, demony chadzają po ulicach, a anioły dokonują rzeczy niemożliwych. To mogła być opowieść o przepięknej miłości, o przeznaczeniu i poświęceniu i losie ludzkim, który budowany jest z sieci dobrych uczynków. Niestety wziął się za nią Akiva Goldsman i zamiast piękna dostałem zdeformowane potwora, szydercze wypaczenie wszystkiego, co było dobre i wspaniałe w "Zimowej opowieści".
Goldsman nie potrafi w ogóle kierować aktorami. Zapewne dlatego w jego filmie roi się od gwiazd. Pewnie myślał, że skoro są znani, to znaczy, że nie trzeba trzymać nad nimi pieczy, że da się im tekst, a oni zagrają go jak na mistrzów przystało. Otóż nie. Crowe i Hurt są wyraźnie zagubieni. Oglądanie ich "występu" wywołuje zażenowanie. Takich rzeczy widz nie powinien oglądać. Nieco lepiej wypadł Farrell, który po prostu "ukrył się" za swoimi szczenięcymi oczętami.
Od nieudolnego aktorstwa gorszy jest tylko scenariusz. Niektóre z dialogów są tak koszmarne, że montażysta powinien je był – nawet wbrew reżyserowi – wyciąć. Aż trudno było momentami uwierzyć, że jest to ekranizacja książki, tak źle i niezdarnie są w filmie stosowane słowa. Goldsman zachował się jak typowa toksyczna osobowość: sięga po to, czego pragnie i potrzebuje i w konsekwencji niszczy jedyną piękną rzecz, która go zachwyca. I "zmusza" widzów do oglądania całego tego procederu.
Ocena: 4
Goldsman nie potrafi w ogóle kierować aktorami. Zapewne dlatego w jego filmie roi się od gwiazd. Pewnie myślał, że skoro są znani, to znaczy, że nie trzeba trzymać nad nimi pieczy, że da się im tekst, a oni zagrają go jak na mistrzów przystało. Otóż nie. Crowe i Hurt są wyraźnie zagubieni. Oglądanie ich "występu" wywołuje zażenowanie. Takich rzeczy widz nie powinien oglądać. Nieco lepiej wypadł Farrell, który po prostu "ukrył się" za swoimi szczenięcymi oczętami.
Od nieudolnego aktorstwa gorszy jest tylko scenariusz. Niektóre z dialogów są tak koszmarne, że montażysta powinien je był – nawet wbrew reżyserowi – wyciąć. Aż trudno było momentami uwierzyć, że jest to ekranizacja książki, tak źle i niezdarnie są w filmie stosowane słowa. Goldsman zachował się jak typowa toksyczna osobowość: sięga po to, czego pragnie i potrzebuje i w konsekwencji niszczy jedyną piękną rzecz, która go zachwyca. I "zmusza" widzów do oglądania całego tego procederu.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz