L'affaire Dumont (2012)
"L'affaire Dumont" to drugi film Podza (aka Daniela Grou), który mam okazję obejrzeć. I podobnie jak "7 dni" opowiada o przemocy seksualnej. W zasadzie można uznać, że oba tworzą jedną całość, ukazując w pełnej krasie brutalność, okrucieństwo i bezduszność świata, w jakim żyjemy. Ten film robi jednak jeszcze większe wrażenie od "7 dni", gdyż nie jest fikcją. Opowiedziana historia miała miejsce naprawdę, a znaczna część dialogów jest odegraniem tego, co zostało zapisane w aktach sprawy.
Świat "L'affaire Dumont" jest światem, w którym tak naprawdę nie da się żyć. A raczej nie da się spokojnie żyć. Tu każdy jest ofiarą. Pierwszych krzywd doznaje w dzieciństwie, a potem nie jest wcale lepiej. Człowieka niszczą rodzice, bliscy, nieznajomi. Lecz największego gwałtu dokonuje państwo, w imię porządku i sprawiedliwości. Dumont został oskarżony o gwałt. Choć dowody wskazywały, że nie zrobił tego, został skazany. Choć ofiara potwierdziła później, że błędnie zidentyfikowała sprawcę, Dumont pozostał w więzieniu. Choć miał prawo zostać zwolnionym z więzienia po odbyciu części kary, pozostał za kratkami, ponieważ nie wziął udziału w programie terapeutycznym dla sprawców przestępstw na tle seksualnym (nie chciał się poddać terapii, bo byłoby to niejakim przyznaniem się do winy, a on twierdził, że jest niewinny). Choć zostało uznane przez sąd najwyższy, że proces został źle przeprowadzony, a Dumont niesłusznie skazany, to jednak nie został w rzeczywistości z zarzutów oczyszczony. A z tego powodu ofiara gwałtu nigdy nie doczekała się spokoju i sprawiedliwego werdyktu. Co więcej była przez media piętnowana. A w międzyczasie dzieci Dumonta stały się ofiarami pedofilskich zapędów...
Film Podza to jedna z najbardziej wstrząsających rzeczy, jakie widziałem w ostatnich latach na ekranie. I nie chodzi tu o brutalność scen, bo tego akurat tutaj nie ma wcale. "L'affaire Dumont" zbudowane jest z bardzo prostych sekwencji i surowych kadrów. Ale to właśnie ta surowość, całkowity brak próby "podkręcenia" atmosfery, sprawia, że świat pokazany nabiera jeszcze mroczniejszych barw. Chwilami naprawdę trudno było wytrzymać okrucieństwo kryjące się w cichych (chwilami dosłownie) i pozornie nijakich kadrach.
Podz poruszył mnie do głębi. I to po raz drugi. Dlatego też nie potrafię zrozumieć, dlaczego do tej pory nie zyskał światowego rozgłosu. Zarówno "7 dni" jak i "L'affaire Dumont" to kino najwyższej próby, absolutnie fenomenalne. Być może jest zbyt trudny w odbiorze przez tematykę, jaką porusza. Mam jednak nadzieję, że uda mu się przebić do zbiorowej świadomości kinowego widza.
Ocena: 9
Świat "L'affaire Dumont" jest światem, w którym tak naprawdę nie da się żyć. A raczej nie da się spokojnie żyć. Tu każdy jest ofiarą. Pierwszych krzywd doznaje w dzieciństwie, a potem nie jest wcale lepiej. Człowieka niszczą rodzice, bliscy, nieznajomi. Lecz największego gwałtu dokonuje państwo, w imię porządku i sprawiedliwości. Dumont został oskarżony o gwałt. Choć dowody wskazywały, że nie zrobił tego, został skazany. Choć ofiara potwierdziła później, że błędnie zidentyfikowała sprawcę, Dumont pozostał w więzieniu. Choć miał prawo zostać zwolnionym z więzienia po odbyciu części kary, pozostał za kratkami, ponieważ nie wziął udziału w programie terapeutycznym dla sprawców przestępstw na tle seksualnym (nie chciał się poddać terapii, bo byłoby to niejakim przyznaniem się do winy, a on twierdził, że jest niewinny). Choć zostało uznane przez sąd najwyższy, że proces został źle przeprowadzony, a Dumont niesłusznie skazany, to jednak nie został w rzeczywistości z zarzutów oczyszczony. A z tego powodu ofiara gwałtu nigdy nie doczekała się spokoju i sprawiedliwego werdyktu. Co więcej była przez media piętnowana. A w międzyczasie dzieci Dumonta stały się ofiarami pedofilskich zapędów...
Film Podza to jedna z najbardziej wstrząsających rzeczy, jakie widziałem w ostatnich latach na ekranie. I nie chodzi tu o brutalność scen, bo tego akurat tutaj nie ma wcale. "L'affaire Dumont" zbudowane jest z bardzo prostych sekwencji i surowych kadrów. Ale to właśnie ta surowość, całkowity brak próby "podkręcenia" atmosfery, sprawia, że świat pokazany nabiera jeszcze mroczniejszych barw. Chwilami naprawdę trudno było wytrzymać okrucieństwo kryjące się w cichych (chwilami dosłownie) i pozornie nijakich kadrach.
Podz poruszył mnie do głębi. I to po raz drugi. Dlatego też nie potrafię zrozumieć, dlaczego do tej pory nie zyskał światowego rozgłosu. Zarówno "7 dni" jak i "L'affaire Dumont" to kino najwyższej próby, absolutnie fenomenalne. Być może jest zbyt trudny w odbiorze przez tematykę, jaką porusza. Mam jednak nadzieję, że uda mu się przebić do zbiorowej świadomości kinowego widza.
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz