Twenty Feet from Stardom (2013)
Na pierwszy rzut oka "O krok od sławy" wydaje się być bardzo prostym dokumentem, zrealizowanym według najbardziej rozpowszechnionego wzorca tego gatunku. Trochę wywiadów, trochę wspominania jak to drzewiej bywało, trochę materiałów archiwalnych. Ot, nic nadzwyczajnego. Kiedy jednak przyjrzeć się uważniej, okaże się, że twórcy zbudowali wieloaspektowy obraz zjawiska jakim jest muzyka rozrywkowa.
Po pierwsze jest to pieśń pochwalna dla tych, którzy pełnią rolę służebną. Twórcy pokazują, że na sukces tych stojących w świetle reflektorów pracuje wiele anonimowych osoby. Ich rola i waga w końcu zostają zauważone. Jest to również pochwała posługi jako drogi życia. W świecie, gdzie liczy się sukces, własna ambicja, twórcy dokonują afirmacji tych, którzy odnajdują się w roli bezimiennych.
A na tym nie koniec. Dokumentaliści pokazują, że ta łatwa kategoryzacja jest mocno niesprawiedliwa. Obok bowiem tych, którzy rzeczywiście akceptują rolę wsparcia karier innych, są i ci, którzy marzą o wybiciu się z anonimowej masy, o przeistoczeniu się w bożyszcze tłumów oraz ci, którzy tego nie chcą, a którzy zostają (przynajmniej na chwilę) postawienie przed całym światem do podziwiania. I tak "O krok od sławy", na przykładzie tych, którym się udało i nie udało, wyjaśnia, czym jest sława, jakie drogi do niej prowadzą, jaką cenę trzeba zapłacić i jakim trzeba być człowiekiem, by ją osiągnąć. Paradoksalnie okazuje się, że talent ma tu najmniejsze znaczenie.
Wreszcie, a dla mnie przede wszystkim, "O krok od sławy" jest krótka historią ostatniego półwiecza muzyki rozrywkowej. Jest to historia niby znana, ale tu ukazana z innej perspektywy, niejako od tyłu, co sprawia, że całość jest świeża, nieoczekiwana, fascynująca.
Ocena: 7
Po pierwsze jest to pieśń pochwalna dla tych, którzy pełnią rolę służebną. Twórcy pokazują, że na sukces tych stojących w świetle reflektorów pracuje wiele anonimowych osoby. Ich rola i waga w końcu zostają zauważone. Jest to również pochwała posługi jako drogi życia. W świecie, gdzie liczy się sukces, własna ambicja, twórcy dokonują afirmacji tych, którzy odnajdują się w roli bezimiennych.
A na tym nie koniec. Dokumentaliści pokazują, że ta łatwa kategoryzacja jest mocno niesprawiedliwa. Obok bowiem tych, którzy rzeczywiście akceptują rolę wsparcia karier innych, są i ci, którzy marzą o wybiciu się z anonimowej masy, o przeistoczeniu się w bożyszcze tłumów oraz ci, którzy tego nie chcą, a którzy zostają (przynajmniej na chwilę) postawienie przed całym światem do podziwiania. I tak "O krok od sławy", na przykładzie tych, którym się udało i nie udało, wyjaśnia, czym jest sława, jakie drogi do niej prowadzą, jaką cenę trzeba zapłacić i jakim trzeba być człowiekiem, by ją osiągnąć. Paradoksalnie okazuje się, że talent ma tu najmniejsze znaczenie.
Wreszcie, a dla mnie przede wszystkim, "O krok od sławy" jest krótka historią ostatniego półwiecza muzyki rozrywkowej. Jest to historia niby znana, ale tu ukazana z innej perspektywy, niejako od tyłu, co sprawia, że całość jest świeża, nieoczekiwana, fascynująca.
Ocena: 7
Afirmacja poświęcenia mnie nie interesuje - a szkoda, bo resztę bym poznał z ciekawością.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest fajne w tym filmie, że role, którymi można byłoby pogardzać tu pokazane są jako wartościowe i godne szacunku.
UsuńO, to film dla mnie. Zawsze mi się marzyło by pracować w cieniu czyjejś sławy, być blisko kogoś wielkiego wartościowego, przyczyniać się do jego blasku. Oczywiście, za dobre wynagrodzenie, Ale także dla satysfakcji, że mogę mieć udział w czymś co mi imponuje. Dlaczego akurat nie marzyłam o tym by wyjść przed reflektor i kłaniać się publice? Może dlatego, że domyślam się, że cena za to jest zbyt wysoka, a ja za bardzo cenię sobie spokój? Czy to leci na Cinemax? Chętnie zobaczę.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś będzie w telewizji, póki co w czerwcu wejdzie do naszych kin
OdpowiedzUsuń