La religieuse (2013)
Nie jestem fanem Diderota i najnowsza ekranizacja "Zakonnicy" nie wpłynęła na poprawę mojej opinii o nim. Ta historia w dalszym ciągu wydaje mi się materiałem świetnym na latynoską telenowelę, ale niezbyt dobrze sprawdzają się w formie kostiumowego dramatu kinowego czy też literackiego.
Czegóż tu bowiem nie ma? Są latorośle z nieprawego łoża. Są grzechy rodziców, za które cierpią dzieci oraz męczarnie dzieci, które obarczają poczuciem winy rodziców. Są naciski grupy, by się nie wychylać. Są sadystyczne tortury i wyrafinowane gry o władzę. Są silne namiętności. I jest upór, który robi więcej szkody niż pożytku, chyba że ktoś ma szczęście przeżyć. Wtedy ostatecznie może zyskać cień nadziei na lepsze życiem.
Guillaume Nicloux podszedł do literackiego pierwowzoru ze zbyt dużym szacunkiem. Przez to jego ekranizacja jest sucha, pozbawiona ducha, bezpieczna. Perypetie bohaterki są mało interesujące, ponieważ zostały rozpisane według schematu zbyt często stosowanego, by mogły czymś mnie zaciekawić. Upór Suzanne Simonin budzi raczej irytację niż chęć kibicowania jej w nierównej walce z Systemem. Sama bohaterka została tak mało przekonująco pokazana, że chwilami naprawdę trudno uwierzyć w to, że potrafi się postawić w obliczu okrutnych przeciwności. Ani reżyserowi ani grającej Suzanne Pauline Etienne nie udało się pogodzić pokory wierzącej chrześcijanki z hardością ducha niezależnej kobiety. Jedynie sceny z Huppert mają w sobie trochę więcej życia. Ale grana przez nią postać pojawia się za późno, by znacząco wpłynąć na ocenę całego filmu.
Ocena: 5
Czegóż tu bowiem nie ma? Są latorośle z nieprawego łoża. Są grzechy rodziców, za które cierpią dzieci oraz męczarnie dzieci, które obarczają poczuciem winy rodziców. Są naciski grupy, by się nie wychylać. Są sadystyczne tortury i wyrafinowane gry o władzę. Są silne namiętności. I jest upór, który robi więcej szkody niż pożytku, chyba że ktoś ma szczęście przeżyć. Wtedy ostatecznie może zyskać cień nadziei na lepsze życiem.
Guillaume Nicloux podszedł do literackiego pierwowzoru ze zbyt dużym szacunkiem. Przez to jego ekranizacja jest sucha, pozbawiona ducha, bezpieczna. Perypetie bohaterki są mało interesujące, ponieważ zostały rozpisane według schematu zbyt często stosowanego, by mogły czymś mnie zaciekawić. Upór Suzanne Simonin budzi raczej irytację niż chęć kibicowania jej w nierównej walce z Systemem. Sama bohaterka została tak mało przekonująco pokazana, że chwilami naprawdę trudno uwierzyć w to, że potrafi się postawić w obliczu okrutnych przeciwności. Ani reżyserowi ani grającej Suzanne Pauline Etienne nie udało się pogodzić pokory wierzącej chrześcijanki z hardością ducha niezależnej kobiety. Jedynie sceny z Huppert mają w sobie trochę więcej życia. Ale grana przez nią postać pojawia się za późno, by znacząco wpłynąć na ocenę całego filmu.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz