Wish I Was Here (2014)

W zasadzie jest to standard kina niezależnego. Znów mamy historię o tym, że żyje się tylko w obliczu śmierci. To świadomość umierania prowadzi do wewnętrznej transformacji. Śmierć jest kluczem do odnalezienia własnego (i cudzego) szczęścia, ponieważ doprowadza do zakończenia status quo – bezpiecznego trwania, które może nie było wygodne ale było swojskie.




Jednak Zach Barff ma dar opowiadania tego rodzaju historii. Potrafił dobrze połączyć smutek i radość tworząc liryczną przypowieść o nie tak znów wiecznych chłopcach. Doskonale też sprzedał pesymistyczne przesłanie, że marzenia w prawdziwym życiu się nie spełniają. Zamiast sprawić, że wniosek ten przygnębi widzów, on zmienił go w pozytywną wiadomość. Barff mówi wprost, że życie nie polega na realizacji marzeń a na znajdowaniu ich tanich odpowiedników: rzeczy realnych, które zawierają w sobie pierwiastek nierealnego pragnienia.

Nie jestem pewien, czy ja sam to przesłanie kupuję, ale w filmie sprawdza się całkiem dobrze i tworzy przyjemną, całkiem wzruszającą klamrę dla przygotowanej przez Barffa opowieści.

Ocena: 7

Komentarze

  1. Tak! Tak, tak, tak! Spodobało się Torne'owi! :)

    Jutro na to idę (a raczej.. dzisiaj), i wciąż mam nerwówkę, bo nie ma żadnej reguły póki co. Ci co lubią "Garden State", mogę nie lubić jak i lubić "Wish I Was Here".

    Ale miło było przeczytać "Zach Barff ma dar opowiadania tego rodzaju historii." :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garden State oceniłem wyżej, ale może po prostu wynika to z tego, że mam coraz większy problem z amerykańskim kinem niezależnym, które od dekady stoi w miejscu (z niewielkimi wyjątkami) powtarzając w kółko tę samą historię.

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)