Deux jours, une nuit (2014)
Bracia Dardenne tym razem postanowili pokazać, jak naprawdę wygląda świat indywidualizmu. "Bycie sobą" ma swoje niezaprzeczalne zalety. Wolność i możliwości wydają się nieograniczone. Ale indywidualizm niesie ze sobą koszmarną cenę. Jest nią egocentryzm. W tym świecie liczy się tylko "Ja" (rozszerzone ewentualnie o kilka najbliższych osób). Nie ma tu miejsca na troskę o drugiego człowieka. Każdy walczy o swoje. Altruizm jest anachronizmem, pozostałością po starych czasach, kiedy grupa ważniejsza była od jednostki, kiedy człowiek był w stanie poświęcić się dla kogoś innego, bo to poświęcenie pozwalało grupie przetrwać lub uzyskać korzyść. Dziś jest to oznaka słabości.
Na przykładzie Sandry bracia Dardenne pokazują, jak okrutny jest świat i jak wielu jest w nim wciąż naiwniaków, którzy przegraliby życie, gdyby chodziło o coś więcej niż tylko bonus do pensji. Sandra miała kiedyś wypadek, przez który dłuższy czas nie było jej w pracy. Teraz chce wrócić, ale szef zorientował się, że nie jest w zakładzie potrzebna. Dał więc pracownikom wybór: albo ona zostanie a oni stracą bonus albo dostaną premię, ale Sandra zostanie ostatecznie zwolniona. Przez weekend Sandra spróbuje przekonać kolegów z pracy, by nie godzili się na jej zwolnienie. Chce pracy nie dla dobra innych, lecz dla własnego, bo jest przekonana, że bez tej pracy jej rodzina (czyli tak naprawdę ona) sobie nie poradzą. Jest więc egoistką. Bo przecież jej korzyść będzie dla kogoś stratą. Czy córka jednego z pracowników ma zrezygnować ze studiów? Czy drugi straci dom, bo nie zapłaci rachunków? To są równie realne decyzje. Ale to nie oni są bohaterami filmu, więc nie z nimi się solidaryzujemy. Jednak Sandra nie potrafi być całkowicie drapieżna. Cały czas ma wyrzuty sumienia, czym wykazuje jedynie, że nie jest ewolucyjnie dostosowana do obecnego stanu cywilizacji.
Jest więc słaba. Ale są jeszcze słabsi od niej. To ci, którzy dali się jej przekonać. Tę słabość najwyraźniej widać w osobie Timura, który wręcz płacze przepraszając Sandrę, że poprzednio głosował przeciwko niej. Ci ludzie dali się zwieźć Sandrze i gotowi są dla niej pogorszyć swój los. A przecież próbując ich przekonać do siebie, Sandra nieodmienni wszystkich okłamuje. Twierdzi, że jest w pełni sprawna i gotowa do pracy. A tak nie jest. Jej psychika jest wciąż nadwątlona, jest też na skraju wpadnięcia w lekomanię. Ci, którzy jej zaufali są więc głupcami i mogą się cieszyć, że podjęli tylko tak nieszkodliwie złą dla siebie decyzję. Jeśli dobór naturalny pokazałby pełnię okrucieństwa mechanizmu, to żadne z nich nie przeżyłoby tych dwóch dni i jednej nocy.
Film braci Dardenne jest też - trochę przy okazji - obrazem o tym, jak ludzie jako grupa podejmują decyzję. Belgowie pokazują, że człowiek pozostawiony sam sobie nie podejmuje decyzji tylko płynie z prądem. Dopiero kiedy ludzie z faktami, alternatywnymi wizjami zaczną się do nich dobijać, ci ruszają głową i czasem zmieniają swoje decyzje. W ten sposób Dardenne'owie udowadniają, że Świadkowie Jehowy czy mormoni mają rację. Należy być namolnym, należy narzucać się ludziom. Jeśli zada się odpowiednie pytanie w odpowiednim czasie i miejscu, wtedy wiele może się zdarzyć.
Ocena: 6
Na przykładzie Sandry bracia Dardenne pokazują, jak okrutny jest świat i jak wielu jest w nim wciąż naiwniaków, którzy przegraliby życie, gdyby chodziło o coś więcej niż tylko bonus do pensji. Sandra miała kiedyś wypadek, przez który dłuższy czas nie było jej w pracy. Teraz chce wrócić, ale szef zorientował się, że nie jest w zakładzie potrzebna. Dał więc pracownikom wybór: albo ona zostanie a oni stracą bonus albo dostaną premię, ale Sandra zostanie ostatecznie zwolniona. Przez weekend Sandra spróbuje przekonać kolegów z pracy, by nie godzili się na jej zwolnienie. Chce pracy nie dla dobra innych, lecz dla własnego, bo jest przekonana, że bez tej pracy jej rodzina (czyli tak naprawdę ona) sobie nie poradzą. Jest więc egoistką. Bo przecież jej korzyść będzie dla kogoś stratą. Czy córka jednego z pracowników ma zrezygnować ze studiów? Czy drugi straci dom, bo nie zapłaci rachunków? To są równie realne decyzje. Ale to nie oni są bohaterami filmu, więc nie z nimi się solidaryzujemy. Jednak Sandra nie potrafi być całkowicie drapieżna. Cały czas ma wyrzuty sumienia, czym wykazuje jedynie, że nie jest ewolucyjnie dostosowana do obecnego stanu cywilizacji.
Jest więc słaba. Ale są jeszcze słabsi od niej. To ci, którzy dali się jej przekonać. Tę słabość najwyraźniej widać w osobie Timura, który wręcz płacze przepraszając Sandrę, że poprzednio głosował przeciwko niej. Ci ludzie dali się zwieźć Sandrze i gotowi są dla niej pogorszyć swój los. A przecież próbując ich przekonać do siebie, Sandra nieodmienni wszystkich okłamuje. Twierdzi, że jest w pełni sprawna i gotowa do pracy. A tak nie jest. Jej psychika jest wciąż nadwątlona, jest też na skraju wpadnięcia w lekomanię. Ci, którzy jej zaufali są więc głupcami i mogą się cieszyć, że podjęli tylko tak nieszkodliwie złą dla siebie decyzję. Jeśli dobór naturalny pokazałby pełnię okrucieństwa mechanizmu, to żadne z nich nie przeżyłoby tych dwóch dni i jednej nocy.
Film braci Dardenne jest też - trochę przy okazji - obrazem o tym, jak ludzie jako grupa podejmują decyzję. Belgowie pokazują, że człowiek pozostawiony sam sobie nie podejmuje decyzji tylko płynie z prądem. Dopiero kiedy ludzie z faktami, alternatywnymi wizjami zaczną się do nich dobijać, ci ruszają głową i czasem zmieniają swoje decyzje. W ten sposób Dardenne'owie udowadniają, że Świadkowie Jehowy czy mormoni mają rację. Należy być namolnym, należy narzucać się ludziom. Jeśli zada się odpowiednie pytanie w odpowiednim czasie i miejscu, wtedy wiele może się zdarzyć.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz