Kebab i horoskop (2014)
Film Grzegorza Jaroszuka jest próbą przeniesienia na polski grunt skandynawskiego stylu opowiadania tragikomicznych historii. Wszystko przypomina mi tu historie w stylu "Sztuki płakania" czy "Nie ma tego złego". Są więc bohaterowie prowadzący ponurą egzystencję, którzy jednak na swój sposób są wyjątkowymi ekscentrykami. Jest ironiczno-cyniczny humor. I przede wszystkim jest sporo depresji. Jednak zdobycie odpowiednich składników stanowi tylko pół sukcesu. Trzeba to jeszcze umiejętnie połączyć, a tego Jaroszuk już niestety nie potrafił.
Pierwszy akt robi jeszcze pozytywne wrażenie. Choć raczej nie tym, co pokazuje, a tym co obiecuje. Mimo to kilka scen twórcom się udało (jak choćby matka informująca o tym, jak ma pogląd na swoje życie, by na końcu zrzucić bombę w postaci komunikatu "zamieszkam z tobą"). Większość pomysłów pozostaje jednak niezrealizowanych. Jakby twórcy zatrzymali się w pół kroku i z niejasnych powodów zrezygnowali z bardziej radykalnego pociągnięcia poszczególnych wątków. Rozczarowuje chociażby to, że reżyser nie wygrał w sumie fajnego pomysłu na to, że bohaterowie nie mają imion. Są identyfikowani przez funkcje jakie pełnią lub jakie są im narzucane. Chwilami też całość skręca za bardzo w stronę skeczy kabaretowych. Prowadzi to do chaosu i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu.
Za to obsadowo jest całkiem dobrze. Mi najbardziej spodobał się Tomasz Schuchardt (choć sam nie wiem dlaczego, po prostu jest w nim coś intrygującego) i Dorota Kolak (postać matki jest najbarwniejszą spośród wszystkich, jakie Jaroszuk wymyślił, a Kolak rewelacyjnie ją ożywiła).
Ocena: 4
Pierwszy akt robi jeszcze pozytywne wrażenie. Choć raczej nie tym, co pokazuje, a tym co obiecuje. Mimo to kilka scen twórcom się udało (jak choćby matka informująca o tym, jak ma pogląd na swoje życie, by na końcu zrzucić bombę w postaci komunikatu "zamieszkam z tobą"). Większość pomysłów pozostaje jednak niezrealizowanych. Jakby twórcy zatrzymali się w pół kroku i z niejasnych powodów zrezygnowali z bardziej radykalnego pociągnięcia poszczególnych wątków. Rozczarowuje chociażby to, że reżyser nie wygrał w sumie fajnego pomysłu na to, że bohaterowie nie mają imion. Są identyfikowani przez funkcje jakie pełnią lub jakie są im narzucane. Chwilami też całość skręca za bardzo w stronę skeczy kabaretowych. Prowadzi to do chaosu i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu.
Za to obsadowo jest całkiem dobrze. Mi najbardziej spodobał się Tomasz Schuchardt (choć sam nie wiem dlaczego, po prostu jest w nim coś intrygującego) i Dorota Kolak (postać matki jest najbarwniejszą spośród wszystkich, jakie Jaroszuk wymyślił, a Kolak rewelacyjnie ją ożywiła).
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz