Les combattants (2014)
"Miłość od pierwszego wejrzenia" to opowieść o uczuciu, pełna ciepła i humoru. To historia miłosna, której bohaterami jest dwójka bardzo różnych osób. Pierwsza jest osobą cichą, spokojną i łagodną. Nie walczy ze światem, lecz ślizga się po falach losu niczym zawodowy surfer. Druga jest osobą gwałtowną, wierzącą w siłę fizyczną i surowy byt. Nie potrafi akceptować świata, lecz walczy z nim – a w każdym razie stara się do tej walki jak najlepiej przygotować. Twist polega tu na tym, że łagodnością i biernością nacechowany jest chłopak, podczas gdy dziewczyna bez problemów postawiłaby do pionu niejednego macho.
I właśnie z tego powodu "Miłość od pierwszego wejrzenia" wydał mi się filmem mocno przewrotnym. Zdaje się być zakamuflowaną krytyką feminizmu. Nie samej idei walki kobiet o swoje prawa, ale formy jaką walka ta przybiera. Z filmu wynika jasno, że hasło "równe prawa" jest błędne, jeśli punktem odniesienia będzie męski punkt widzenia, tradycyjnie wiązany z siłą, przemocą, aktywnością. Bohaterka jest bardziej męska od większości (jeśli nie wszystkich) mężczyzn, jakich napotka w swym życiu. A jednak jej życie w dalszym ciągu pozostaje pozbawione równowagi wewnętrznej jak i zewnętrznej. Z kolei Arnaud reprezentuje wszystko, co tradycja europejska przypisuje kobietom. I teraz to właśnie te cechy okazują się ważniejsze, zapewniają mu wyższą pozycję. Jego łagodność nie jest bowiem wcale tożsama ze słabością. To, że brakuje mu ambicji nie oznacza, że w sytuacji, kiedy potrzebna będzie stanowczość czy inicjatywa, nie będzie się w stanie nią wykazać. Co więcej, dzięki swojej trosce o innych, zupełnie bez starania się, będzie się rzucał w oczy i zyskiwał aprobatę.
W ten sposób reżyser filmu pokazuje, że to nie zestaw cech decyduje o stereotypowym poglądzie o wyższości mężczyzn nad kobietami - po ich wzajemnym transferze nic się w szerszym zakresie nie zmieniło. Co więcej feminizm, który wymaga od kobiet aspirowania do ról i zachowań przypisywanych standardowo mężczyznom, jest porażką kobiet i triumfem męskiego szowinizmu.
Ale te wnioski pojawiły mi się w głowie trochę obok głównej historii, która jest po części uroczą opowieścią o miłości dwójki młodych osób, a po części dość ostrą satyrą na francuskie instytucje wojskowe. Pełno jest tu naprawdę przezabawnych, choć trochę makabrycznych scen. Spodobali mi się też bohaterowie filmu, którzy są sympatyczni i ekscentryczni dokładnie tak, jak to lubię w komediach.
Ocena: 7
I właśnie z tego powodu "Miłość od pierwszego wejrzenia" wydał mi się filmem mocno przewrotnym. Zdaje się być zakamuflowaną krytyką feminizmu. Nie samej idei walki kobiet o swoje prawa, ale formy jaką walka ta przybiera. Z filmu wynika jasno, że hasło "równe prawa" jest błędne, jeśli punktem odniesienia będzie męski punkt widzenia, tradycyjnie wiązany z siłą, przemocą, aktywnością. Bohaterka jest bardziej męska od większości (jeśli nie wszystkich) mężczyzn, jakich napotka w swym życiu. A jednak jej życie w dalszym ciągu pozostaje pozbawione równowagi wewnętrznej jak i zewnętrznej. Z kolei Arnaud reprezentuje wszystko, co tradycja europejska przypisuje kobietom. I teraz to właśnie te cechy okazują się ważniejsze, zapewniają mu wyższą pozycję. Jego łagodność nie jest bowiem wcale tożsama ze słabością. To, że brakuje mu ambicji nie oznacza, że w sytuacji, kiedy potrzebna będzie stanowczość czy inicjatywa, nie będzie się w stanie nią wykazać. Co więcej, dzięki swojej trosce o innych, zupełnie bez starania się, będzie się rzucał w oczy i zyskiwał aprobatę.
W ten sposób reżyser filmu pokazuje, że to nie zestaw cech decyduje o stereotypowym poglądzie o wyższości mężczyzn nad kobietami - po ich wzajemnym transferze nic się w szerszym zakresie nie zmieniło. Co więcej feminizm, który wymaga od kobiet aspirowania do ról i zachowań przypisywanych standardowo mężczyznom, jest porażką kobiet i triumfem męskiego szowinizmu.
Ale te wnioski pojawiły mi się w głowie trochę obok głównej historii, która jest po części uroczą opowieścią o miłości dwójki młodych osób, a po części dość ostrą satyrą na francuskie instytucje wojskowe. Pełno jest tu naprawdę przezabawnych, choć trochę makabrycznych scen. Spodobali mi się też bohaterowie filmu, którzy są sympatyczni i ekscentryczni dokładnie tak, jak to lubię w komediach.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz