Fury (2014)
David Ayer solidnym reżyserem jest. Dlatego też "Furia" jest naprawdę porządnie zrobionym widowiskiem wojennym. Problem polega na tym, że nie ma charakteru, a sama jego idea – połączenia poetyki heroicznej z surowymi realiami wojny – nie trafia w mój gustu.
Przed niską ode mnie oceną "Furia" wybroniła się doskonałym warsztatem i bardzo dobrą grą aktorską. Zdecydowanie na plus zaskoczył mnie zwłaszcza Logan Lerman, który zdeklasował resztę załogi, łącznie z Bradem Pittem. Ten ostatni zaczyna się kryć za aktorskim manieryzmem. Trochę wcześnie. Myślałem, że minie jeszcze z dziesięć lat, zanim przestanie mu się chcieć definiować siebie jako aktora na nowo.
Ayer sprawnie opowiada historię czołgistów. Szkoda więc, że nie wybrał nieco bardziej oryginalnej fabuły. Wszystko w jego historii pochodzi z odzysku. Począwszy od żółtodzioba z ideałami, poprzez brutalnych weteranów, a na końcowej bohaterskiej akcji kończąc. Gdyby reżyser miał słabszą obsadę, nigdy w życiu tej wtórnej historii nie byłby w stanie opowiedzieć.
Jednak największy problem mam z ogólnym klimatem filmu. "Furia" to kino heroiczne, opowiadające o szlachetności, odwadze i bohaterstwie w czasach wojny. Takie bajeczki, to ja mogę oglądać, jeśli reszta jest odrealniona (jak w "300: Początek imperium"). Jednak Ayer postawił na wiarygodność. Mamy więc zgniatane przez czołg trupy, strzały w plecy nieuzbrojonych Szkopów, rozpadające się na strzępy czerepy pod wpływem pocisków artyleryjskich. W takich warunkach liryzm obrazów mnie drażnił. Za dużo w tym wszystkim było naiwności. Może wychodzi ze mnie cynik, ale po prostu nie potrafiłem uwierzyć w budowany przez reżysera klimat.
Ocena: 6
Przed niską ode mnie oceną "Furia" wybroniła się doskonałym warsztatem i bardzo dobrą grą aktorską. Zdecydowanie na plus zaskoczył mnie zwłaszcza Logan Lerman, który zdeklasował resztę załogi, łącznie z Bradem Pittem. Ten ostatni zaczyna się kryć za aktorskim manieryzmem. Trochę wcześnie. Myślałem, że minie jeszcze z dziesięć lat, zanim przestanie mu się chcieć definiować siebie jako aktora na nowo.
Ayer sprawnie opowiada historię czołgistów. Szkoda więc, że nie wybrał nieco bardziej oryginalnej fabuły. Wszystko w jego historii pochodzi z odzysku. Począwszy od żółtodzioba z ideałami, poprzez brutalnych weteranów, a na końcowej bohaterskiej akcji kończąc. Gdyby reżyser miał słabszą obsadę, nigdy w życiu tej wtórnej historii nie byłby w stanie opowiedzieć.
Jednak największy problem mam z ogólnym klimatem filmu. "Furia" to kino heroiczne, opowiadające o szlachetności, odwadze i bohaterstwie w czasach wojny. Takie bajeczki, to ja mogę oglądać, jeśli reszta jest odrealniona (jak w "300: Początek imperium"). Jednak Ayer postawił na wiarygodność. Mamy więc zgniatane przez czołg trupy, strzały w plecy nieuzbrojonych Szkopów, rozpadające się na strzępy czerepy pod wpływem pocisków artyleryjskich. W takich warunkach liryzm obrazów mnie drażnił. Za dużo w tym wszystkim było naiwności. Może wychodzi ze mnie cynik, ale po prostu nie potrafiłem uwierzyć w budowany przez reżysera klimat.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz