Quick Change (2013)
Choć "Metamorfoza" rozgrywa się w środowisku osób transpłciowych, to sam film uważam za mocno religijny. Historia tygodnia życia Doriny to bowiem tak naprawdę opowieść o obecności Maryi wśród ludzi, jako orędowniczki grzeszników.
Dorina przez tydzień będzie gościć figurkę Matki Boskiej. W tym czasie będzie musiała skonfrontować się z prawdami, których nie chciała znać oraz podjąć decyzje, które będą bolesne w skutkach. Jest to więc de facto czas spowiedzi, podczas której Dorina otrzymuje szansę na rozgrzeszenie, pod warunkiem wszakże zadośćuczynienia, postanowienia poprawy, a przede wszystkim przyznania się do grzechów. A ma ich kilka.
Po pierwsze prowadzi nielegalną praktykę operacji plastycznych przy użyciu "kolagenu lekarskiego". Dotąd powtarzała wyuczone regułki, teraz jednak pozna, co się naprawdę za nimi kryje. Po drugie przebywa w związku, który już dawno stał się karykaturą. Dotąd milczała, ale czas milczenia minął. Po trzecie musi w końcu zdecydować, jak wychowywać dziecko (to chyba jest jej syn, choć przed światem gra rolę ciotki). Chłopiec do tej pory był dość bezrefleksyjnie wprowadzany w świat nie do końca legalnych i moralnych zachowań. Otwartość, tolerancja i odpowiedzialność nie są synonimami, o czym teraz Dorina się przekona.
"Metamorfoza" jest również opowieścią o cielesności, która nie jest tu czymś niezmiennym. Przypomina raczej komputer, w którym można dowolnie zmieniać poszczególne komponenty, w zależności od mniej lub bardziej nierealnych oczekiwań.
Sam w sobie film ma jednak spore braki. Jego zaletą jest świat, jaki pokazuje i ciekawe paradoksy. Ale na poziomie relacji emocjonalnych zawodzi. Jest tylko kilka scen, podczas których naprawdę mogłem coś poczuć. Reszta wydaje się poprowadzona zbyt mechanicznie.
Ocena: 6
Dorina przez tydzień będzie gościć figurkę Matki Boskiej. W tym czasie będzie musiała skonfrontować się z prawdami, których nie chciała znać oraz podjąć decyzje, które będą bolesne w skutkach. Jest to więc de facto czas spowiedzi, podczas której Dorina otrzymuje szansę na rozgrzeszenie, pod warunkiem wszakże zadośćuczynienia, postanowienia poprawy, a przede wszystkim przyznania się do grzechów. A ma ich kilka.
Po pierwsze prowadzi nielegalną praktykę operacji plastycznych przy użyciu "kolagenu lekarskiego". Dotąd powtarzała wyuczone regułki, teraz jednak pozna, co się naprawdę za nimi kryje. Po drugie przebywa w związku, który już dawno stał się karykaturą. Dotąd milczała, ale czas milczenia minął. Po trzecie musi w końcu zdecydować, jak wychowywać dziecko (to chyba jest jej syn, choć przed światem gra rolę ciotki). Chłopiec do tej pory był dość bezrefleksyjnie wprowadzany w świat nie do końca legalnych i moralnych zachowań. Otwartość, tolerancja i odpowiedzialność nie są synonimami, o czym teraz Dorina się przekona.
"Metamorfoza" jest również opowieścią o cielesności, która nie jest tu czymś niezmiennym. Przypomina raczej komputer, w którym można dowolnie zmieniać poszczególne komponenty, w zależności od mniej lub bardziej nierealnych oczekiwań.
Sam w sobie film ma jednak spore braki. Jego zaletą jest świat, jaki pokazuje i ciekawe paradoksy. Ale na poziomie relacji emocjonalnych zawodzi. Jest tylko kilka scen, podczas których naprawdę mogłem coś poczuć. Reszta wydaje się poprowadzona zbyt mechanicznie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz