(2013) שבלולים בגשם
Listy, rozmowy – wydawać by się mogło, że istnieją po to, by ludzie mogli sobie wzajemnie komunikować swoje myśli, spostrzeżenia, pragnienia. Jednak w filmie Yariva Mozera jest odwrotnie. Komunikacja istnieje po to, by ukryć to, co niemożliwe do wypowiedzenia, by zakopać pod stosem słów milczenie, które jest istotą człowieczeństwa. Słowa wymagają bowiem precyzji, istnieją, aby nadać kształt doświadczeniom. Są więc bezradne wobec natury człowieka, wobec jego lęków i skomplikowanych pragnień, które nie sposób sklasyfikować.
Choć zapewne wielu postronnych obserwatorów nie będzie miało z tym problemów. Łatwo im przyjdzie przypisać Boazowi łatkę ukrywającego się geja. Nie rozumieją, że ta łatka narzuca nie tylko konkretne spojrzenie na to, kim tu i teraz jest Boaz, ale również na to, kim powinien być i czego powinien pragnąć. Odrzuca niejasność. Neguje to, że Boaz nie jest jednowymiarową istotą, którą można zdefiniować wyłącznie przez jego pociąg do przedstawicieli tej samej płci. Ma też inne marzenia, aspiracje, potrzeby. Często są one sprzeczne ze sobą. Boaz – jak zresztą każdy – człowiek musi nadać im wagę i odrzucić te, które z jego perspektywy są mniej ważne na rzecz tych, które wydają się mu niezbywalne. Jakikolwiek nie byłby to wybór, to zawsze wiążę się z cierpieniem, bowiem oznacza negację cząstki siebie.
"Snails in the Rain" to również opowieść o tym, że kobieca intuicja jest o wiele silniejsza od męskiej. Boaz niemal do samego końca nie będzie wiedział, kto jest autorem listów. Desperacko będzie przyglądać się twarzom mężczyzn, ale nic z nich nie wyczyta. Za to jego dziewczynie wystarczy jeden rzut oka, by zidentyfikować tego, kto zakochał się w jej ukochanym.
Choć może wcale nie chodzi tu o intuicję, lecz o naturę intymnych pragnień. "Snails in the Rain" sugeruje, że miłość i wszystko, co się z nią łączy, jest z natury egocentryczne. Liczy się tylko potrzeba własnego "ja". Dziewczyna Boaza pragnie z nim być, więc jest wyczulona na to, co może przeszkodzić jej w realizacji planów. Boaz z kolei wcale nie jest zainteresowany autorem listów. Listy są dla niego istotne, ponieważ dotykają pragnień, które pogrzebał, ponieważ zagrażają światu, który z takim wysiłkiem stara się wokół swojej osoby zbudować. Zresztą autor listów też nie jest zainteresowany Boazem, choć deklaruje, że go kocha. Tak naprawdę jednak Boaz jest jedynie obiektem, na który autor przelał swoje uczucia i to właśnie one, a zwłaszcza pragnienie ich ekspresji, sprawiają, że listy w ogóle powstały.
"Snails in the Rain" pozornie wydaje się mało oryginalną historyjką o żydowskich gejach i o życiu w ukryciu. Ale za niewyszukaną fabułą kryje się intrygujące bogactwo świata ludzkich przeżyć, które reżyser potrafił doskonale uchwycić w ich stanie naturalnym, ledwo namacalnym, nieokreślonym, zmiennym. Yariv Mozer pięknie opowiada o sprzecznych impulsach, o brutalności skrywanej pod spolegliwością, o twardości charakteru, który ujawnia się w momentach totalnej bezbronności. Choć osobiście bardzie podobała mi się historia dziewczyny Boaza niż jego samego.
Ocena: 7
Choć zapewne wielu postronnych obserwatorów nie będzie miało z tym problemów. Łatwo im przyjdzie przypisać Boazowi łatkę ukrywającego się geja. Nie rozumieją, że ta łatka narzuca nie tylko konkretne spojrzenie na to, kim tu i teraz jest Boaz, ale również na to, kim powinien być i czego powinien pragnąć. Odrzuca niejasność. Neguje to, że Boaz nie jest jednowymiarową istotą, którą można zdefiniować wyłącznie przez jego pociąg do przedstawicieli tej samej płci. Ma też inne marzenia, aspiracje, potrzeby. Często są one sprzeczne ze sobą. Boaz – jak zresztą każdy – człowiek musi nadać im wagę i odrzucić te, które z jego perspektywy są mniej ważne na rzecz tych, które wydają się mu niezbywalne. Jakikolwiek nie byłby to wybór, to zawsze wiążę się z cierpieniem, bowiem oznacza negację cząstki siebie.
"Snails in the Rain" to również opowieść o tym, że kobieca intuicja jest o wiele silniejsza od męskiej. Boaz niemal do samego końca nie będzie wiedział, kto jest autorem listów. Desperacko będzie przyglądać się twarzom mężczyzn, ale nic z nich nie wyczyta. Za to jego dziewczynie wystarczy jeden rzut oka, by zidentyfikować tego, kto zakochał się w jej ukochanym.
Choć może wcale nie chodzi tu o intuicję, lecz o naturę intymnych pragnień. "Snails in the Rain" sugeruje, że miłość i wszystko, co się z nią łączy, jest z natury egocentryczne. Liczy się tylko potrzeba własnego "ja". Dziewczyna Boaza pragnie z nim być, więc jest wyczulona na to, co może przeszkodzić jej w realizacji planów. Boaz z kolei wcale nie jest zainteresowany autorem listów. Listy są dla niego istotne, ponieważ dotykają pragnień, które pogrzebał, ponieważ zagrażają światu, który z takim wysiłkiem stara się wokół swojej osoby zbudować. Zresztą autor listów też nie jest zainteresowany Boazem, choć deklaruje, że go kocha. Tak naprawdę jednak Boaz jest jedynie obiektem, na który autor przelał swoje uczucia i to właśnie one, a zwłaszcza pragnienie ich ekspresji, sprawiają, że listy w ogóle powstały.
"Snails in the Rain" pozornie wydaje się mało oryginalną historyjką o żydowskich gejach i o życiu w ukryciu. Ale za niewyszukaną fabułą kryje się intrygujące bogactwo świata ludzkich przeżyć, które reżyser potrafił doskonale uchwycić w ich stanie naturalnym, ledwo namacalnym, nieokreślonym, zmiennym. Yariv Mozer pięknie opowiada o sprzecznych impulsach, o brutalności skrywanej pod spolegliwością, o twardości charakteru, który ujawnia się w momentach totalnej bezbronności. Choć osobiście bardzie podobała mi się historia dziewczyny Boaza niż jego samego.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz