Burning Blue (2013)
W pewnej lotniczej jednostce marynarki wojennej dochodzi do całego szeregu wypadków. Ludzie giną. Trzeba więc sprawę wyjaśnić, prawda? Otóż nie. Agencja NCIS ma ważniejsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie, czy bezpieczeństwo żołnierzy jest zagrożone. W końcu żołnierze umierają, to jest wliczone w służbę. Jest jednak coś, na co w wojsku nie ma miejsca... a w każdym razie nie było pod koniec XX wieku. Tym czymś są geje i lesbijki. To oni w oczach NCIS są prawdziwym zagrożeniem, jedynym, które należy bezwzględnie wyśledzić i wyeliminować. Oczywiście nie chodzi tu o żołnierzy, którzy raz na jakiś czas, "przypadkowo" przelecieli towarzysza broni. To jest rzecz normalna. Chodzi o tych, którzy mają czelność twierdzić, że – o zgrozo! – mogą naprawdę kochać osoby tej samej płci.
Epoka "Don't Tell, Don't Ask" to nieodkryte dla kina bogactwo historii. Można więc przyklasnąć D.M.W. Greerowi, że postanowił po nią sięgnąć w swoim filmie. Niestety jest to w zasadzie jedyna rzecz, za którą reżysera mogę pochwalić. "Burning Blue" jest filmowym śmietnikiem. Bałagan, chaos, brak konsekwencji w prowadzeniu narracji jest tak gigantyczny, że gdybym nie usłyszał z komentarza, że scenariusz oparty jest na sztuce Greera, nigdy bym nie uwierzył, że może to być coś więcej, jak ekranizacja luźnych pomysłów, które ktoś pomylił z gotową fabułą. (Choć w sumie nie wiem, dlaczego mnie to dziwi. W końcu jestem zwolennikiem tezy, że powieścio- i dramatopisarze są najgorszymi adaptatorami swoich dzieł na potrzeby kina)
Twórcy próbują chwytać za ogon kilka srok na raz. Mamy więc historię męskiej przyjaźni. Jest też opowieść o rodzącym się uczuciu. Oczywiście jest też moralizatorska opowieść o polowaniu na czarownice urządzanym przez NCIS. Próba upchnięcia tego wszystkiego w jeden film przynosi opłakany skutek. Złe wrażenie potęgowane jest brakiem filmowego wyczucia materii przez Greera. Za wiele wiary pokłada w łopatologiczne sceny (np. rzut oka na Lincolna tuż przed tym, jak bohater postanowi wyznać prawdę). Czynią one z "Burning Blue" nieznośnie dydaktyczne kino, oschłe i przynudzające.
Co prawda tu i ówdzie pojawiają się wspaniałe momenty, jak scena spojrzeń pomiędzy Danem i Mattem po nowojorskiej orgietce, czy tekst ojca, kiedy główny bohater chce z nim o sprawie porozmawiać. Ale – jak to często w takich przypadkach bywa – sceny te jedynie zasmucają mnie, ponieważ pokazują, czym mógłby być film, gdyby został poprowadzony bardziej konsekwentnie i z większą finezją.
Ocena: 4
Epoka "Don't Tell, Don't Ask" to nieodkryte dla kina bogactwo historii. Można więc przyklasnąć D.M.W. Greerowi, że postanowił po nią sięgnąć w swoim filmie. Niestety jest to w zasadzie jedyna rzecz, za którą reżysera mogę pochwalić. "Burning Blue" jest filmowym śmietnikiem. Bałagan, chaos, brak konsekwencji w prowadzeniu narracji jest tak gigantyczny, że gdybym nie usłyszał z komentarza, że scenariusz oparty jest na sztuce Greera, nigdy bym nie uwierzył, że może to być coś więcej, jak ekranizacja luźnych pomysłów, które ktoś pomylił z gotową fabułą. (Choć w sumie nie wiem, dlaczego mnie to dziwi. W końcu jestem zwolennikiem tezy, że powieścio- i dramatopisarze są najgorszymi adaptatorami swoich dzieł na potrzeby kina)
Twórcy próbują chwytać za ogon kilka srok na raz. Mamy więc historię męskiej przyjaźni. Jest też opowieść o rodzącym się uczuciu. Oczywiście jest też moralizatorska opowieść o polowaniu na czarownice urządzanym przez NCIS. Próba upchnięcia tego wszystkiego w jeden film przynosi opłakany skutek. Złe wrażenie potęgowane jest brakiem filmowego wyczucia materii przez Greera. Za wiele wiary pokłada w łopatologiczne sceny (np. rzut oka na Lincolna tuż przed tym, jak bohater postanowi wyznać prawdę). Czynią one z "Burning Blue" nieznośnie dydaktyczne kino, oschłe i przynudzające.
Co prawda tu i ówdzie pojawiają się wspaniałe momenty, jak scena spojrzeń pomiędzy Danem i Mattem po nowojorskiej orgietce, czy tekst ojca, kiedy główny bohater chce z nim o sprawie porozmawiać. Ale – jak to często w takich przypadkach bywa – sceny te jedynie zasmucają mnie, ponieważ pokazują, czym mógłby być film, gdyby został poprowadzony bardziej konsekwentnie i z większą finezją.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz