Escape Plan (2013)
Ło matko, ależ to było głupie. Co w sumie nie byłoby wadą, gdyby przy okazji nie było też nudne. A to w kinie typu heist jest grzechem niewybaczalnym.
Scenariusz "Planu ucieczki" jest niemożliwie wręcz idiotyczny. Wystarczy parę sekund, by wyłapać wszystkie jego słabe punkty. Jak choćby to, że będąc nielegalną inicjatywą, a więc poza radarem wszelkich organizacji sprawdzających prawa człowieka, więzienie to mogło być naprawdę nie do złamania. Wystarczyło umieścić więźniom chipy w takich miejscach, by usunąć je mógł jedynie wyspecjalizowany personel medyczny oraz zamknąć ich w jednoosobowych izolatkach. Tymczasem więźniowie mają tu całkiem sporo swobody, a przecież wiadomo, że jakakolwiek interakcja może doprowadzić do zgubnych skutków.
Scenariusz jest też bardzo wątpliwy na poziomie moralnym. Większość, jeśli nie wszyscy, uwięzieni to dranie. Ale ponieważ wrogiem są strażnicy, twórcom bez większych problemów udaje się zignorować fakt, że wszyscy w tym filmie zasługują na los gorszy, niż ten, jaki ich spotkał i czynią z co najmniej połowy więźniów szlachetnych wojowników o wolność bliźnich.
Oczywiście w kinie ze Slyem i Arnie'em w rolach głównych inteligencja scenariusza nie jest najistotniejsza, więc ktoś całkiem słusznie mógłby mi zarzucić to, że się po prostu czepiam. Jednak w "najlepszych" filmach z ich udziałem głupota łączyła się z rozrywką, więc idiotyzmy z radością ignorowałem, bo po prostu dobrze się bawiłem. Tymczasem "Plan ucieczki" ciągnie się niemiłosiernie. Do zliczenia fajnych momentów wystarczyłoby mi palców jednej ręki i to po miesiącu tortur. Zaś Stallone i Schwarzenegger wyglądają tak, jakby od co najmniej dekady przebywali w domu starców i po prostu wyszli na spacer rozprostować nogi.
Najbardziej rozczarowuje mnie jednak reżyser. I to nie po raz pierwszy. Mikael Håfström dawno temu zaimponował mi całkiem udanym dramatem "Zło". Od tamtej pory jednak kręci więcej shitów niż hitów.
Ocena: 3
Scenariusz "Planu ucieczki" jest niemożliwie wręcz idiotyczny. Wystarczy parę sekund, by wyłapać wszystkie jego słabe punkty. Jak choćby to, że będąc nielegalną inicjatywą, a więc poza radarem wszelkich organizacji sprawdzających prawa człowieka, więzienie to mogło być naprawdę nie do złamania. Wystarczyło umieścić więźniom chipy w takich miejscach, by usunąć je mógł jedynie wyspecjalizowany personel medyczny oraz zamknąć ich w jednoosobowych izolatkach. Tymczasem więźniowie mają tu całkiem sporo swobody, a przecież wiadomo, że jakakolwiek interakcja może doprowadzić do zgubnych skutków.
Scenariusz jest też bardzo wątpliwy na poziomie moralnym. Większość, jeśli nie wszyscy, uwięzieni to dranie. Ale ponieważ wrogiem są strażnicy, twórcom bez większych problemów udaje się zignorować fakt, że wszyscy w tym filmie zasługują na los gorszy, niż ten, jaki ich spotkał i czynią z co najmniej połowy więźniów szlachetnych wojowników o wolność bliźnich.
Oczywiście w kinie ze Slyem i Arnie'em w rolach głównych inteligencja scenariusza nie jest najistotniejsza, więc ktoś całkiem słusznie mógłby mi zarzucić to, że się po prostu czepiam. Jednak w "najlepszych" filmach z ich udziałem głupota łączyła się z rozrywką, więc idiotyzmy z radością ignorowałem, bo po prostu dobrze się bawiłem. Tymczasem "Plan ucieczki" ciągnie się niemiłosiernie. Do zliczenia fajnych momentów wystarczyłoby mi palców jednej ręki i to po miesiącu tortur. Zaś Stallone i Schwarzenegger wyglądają tak, jakby od co najmniej dekady przebywali w domu starców i po prostu wyszli na spacer rozprostować nogi.
Najbardziej rozczarowuje mnie jednak reżyser. I to nie po raz pierwszy. Mikael Håfström dawno temu zaimponował mi całkiem udanym dramatem "Zło". Od tamtej pory jednak kręci więcej shitów niż hitów.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz