Who Am I - Kein System ist sicher
Po obejrzeniu "WHOAMI" zastanawiam się co jest prawdziwe. To, że hakerzy, choć używają najnowocześniejszych technologii, to sami są grupą ludzi niedzisiejszych, dinozaurami z epoki pierwszej eksplozji Internetu? Czy może to, że twórcy filmowi nie wiedzą, jak opowiadać o tych, którzy siedzą i grzebią w cyberprzestrzeni i dlatego sięgają po mocno nieaktualne kalki z lat 90.?
Stylistycznie (ale i mentalnie) "WHOAMI" niewiele różni się chociażby od "Hakerów" z 1995 roku. Można byłoby wymieszać bohaterów i nikt nie zauważyłby różnicy. Te same twarze, stroje, muzyka, problemy, pragnienia, wzloty i upadki. Nawet cyberprzestrzeń nie jest tu w jakiś oryginalny sposób pokazana. Ale "WHOAMI" nie zapadnie mi w pamięć tak, jak to się stało z "Hakerami". Nie ma bowiem nikogo w obsadzie, kto mógłby się wyrazistością równać z Jonnym Lee Millerem i Angeliną Jolie.
Co wcale nie znaczy, że w tej niemieckiej produkcji nie ma pozytywów. Niektóre pomysły fabularne są nawet fajne, a podwójny zwrot akcji w finale z nawiązaniem do "Podziemnego kręgu" wydał mi się bardzo zabawny. Film trąca też całkiem interesujący problem identyfikacji "ja" w kontekście wirtualnej działalności. Niestety twórcom zabrakło pomysłu jak ugryźć temat, więc właśnie jest tylko "trącony", stając się wyłącznie fabularnym ozdobnikiem. A szkoda, bo to mogło być kołem napędowym całości, co z kolei mogło wyróżnić film na tle podobnych opowieści.
Ocena: 5
Stylistycznie (ale i mentalnie) "WHOAMI" niewiele różni się chociażby od "Hakerów" z 1995 roku. Można byłoby wymieszać bohaterów i nikt nie zauważyłby różnicy. Te same twarze, stroje, muzyka, problemy, pragnienia, wzloty i upadki. Nawet cyberprzestrzeń nie jest tu w jakiś oryginalny sposób pokazana. Ale "WHOAMI" nie zapadnie mi w pamięć tak, jak to się stało z "Hakerami". Nie ma bowiem nikogo w obsadzie, kto mógłby się wyrazistością równać z Jonnym Lee Millerem i Angeliną Jolie.
Co wcale nie znaczy, że w tej niemieckiej produkcji nie ma pozytywów. Niektóre pomysły fabularne są nawet fajne, a podwójny zwrot akcji w finale z nawiązaniem do "Podziemnego kręgu" wydał mi się bardzo zabawny. Film trąca też całkiem interesujący problem identyfikacji "ja" w kontekście wirtualnej działalności. Niestety twórcom zabrakło pomysłu jak ugryźć temat, więc właśnie jest tylko "trącony", stając się wyłącznie fabularnym ozdobnikiem. A szkoda, bo to mogło być kołem napędowym całości, co z kolei mogło wyróżnić film na tle podobnych opowieści.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz