The Case Against 8 (2014)
Niestety "Sprawa przeciwko ósemce" mocno mnie rozczarowała. Ale wynika to głównie z tego, że miałem wobec dokumentu dość określone oczekiwania, które nie zostały spełnione.
Temat filmu jest mi kompletnie obcy, dlatego też sięgnąłem po niego. Chciałem zobaczyć, jak wygląda świat w oczach tych, którzy wyznają odmienne od moich wartości, dowiedzieć się, o co i po co toczy się w Stanach (i nie tylko) ta cała batalia. Osobiście bowiem uważam, że małżeństwo powinno zostać zniesione, że świat lepiej by funkcjonował, gdyby zastąpiono je instytucją terminowych kontraktów partnerskich.
Niestety "Sprawa przeciwko ósemce" okazała się dokumentem o mocno uproszczonej strukturze i prawie całkowicie pozbawiona elementu analitycznego. Film skierowany jest do szerokiego odbiorcy i jego podstawowym celem jest wzbudzenie emocjonalnej reakcji (głównie empatii z walczącymi o prawa gejów i lesbijek do zawierania małżeństw). Dlatego też nie wykracza poza banalne scenki, które pozbawione są konkretnego, indywidualnego charakteru, ale za to ładnie się prezentują na ekranie. Dla kogoś, kto jak ja chciał się dowiedzieć czegoś więcej o procesie, o samej poprawce, o prawnych, politycznych i społecznych kulisach ponad czteroletniej batalii, "Sprawa przeciwko ósemce" musi jawić się jako ziejąca dziura, przerażająca intelektualną pustką. Film nie przybliża również bohaterów dramatu. Kilka ogólnikowych uwag o życiu czwórki pozywających stan Kalifornii to naprawdę za mało.
Ale całość ogląda się nieźle. Tak więc, choć niczego się z filmu nie dowiedziałem, to przynajmniej nie wymęczyłem się podczas seansu.
Ocena: 6
Temat filmu jest mi kompletnie obcy, dlatego też sięgnąłem po niego. Chciałem zobaczyć, jak wygląda świat w oczach tych, którzy wyznają odmienne od moich wartości, dowiedzieć się, o co i po co toczy się w Stanach (i nie tylko) ta cała batalia. Osobiście bowiem uważam, że małżeństwo powinno zostać zniesione, że świat lepiej by funkcjonował, gdyby zastąpiono je instytucją terminowych kontraktów partnerskich.
Niestety "Sprawa przeciwko ósemce" okazała się dokumentem o mocno uproszczonej strukturze i prawie całkowicie pozbawiona elementu analitycznego. Film skierowany jest do szerokiego odbiorcy i jego podstawowym celem jest wzbudzenie emocjonalnej reakcji (głównie empatii z walczącymi o prawa gejów i lesbijek do zawierania małżeństw). Dlatego też nie wykracza poza banalne scenki, które pozbawione są konkretnego, indywidualnego charakteru, ale za to ładnie się prezentują na ekranie. Dla kogoś, kto jak ja chciał się dowiedzieć czegoś więcej o procesie, o samej poprawce, o prawnych, politycznych i społecznych kulisach ponad czteroletniej batalii, "Sprawa przeciwko ósemce" musi jawić się jako ziejąca dziura, przerażająca intelektualną pustką. Film nie przybliża również bohaterów dramatu. Kilka ogólnikowych uwag o życiu czwórki pozywających stan Kalifornii to naprawdę za mało.
Ale całość ogląda się nieźle. Tak więc, choć niczego się z filmu nie dowiedziałem, to przynajmniej nie wymęczyłem się podczas seansu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz