Bianca come il latte, rossa come il sangue (2013)

Dopiero co przy "Czterech minutach" narzekałem na kompletny brak oryginalności, a tymczasem "Biała jak mleko, czerwona jak krew" jest podręcznikowym przykładem włoskiego filmu. Mimo to nie oceniam go tak, jak "Cztery minuty", a zdecydowanie wyżej. Wszystko dlatego, że po prostu reżyser filmu miał na historię pomysł i w jego przypadku klisze zostały fajnie wykorzystane.



Tak naprawdę jednak, mimo całej swojej wtórności, film mnie zaskoczył. Spodziewałem się czegoś toporniejszego i bardziej przygnębiającego. Tymczasem przez sporą część "Biała jak mleko..." zrobiona jest na wzór głupawej komedii szkolnej. Błazenada głównego bohatera połączona z odpowiadającym jej montażem i wyborem scen interakcji (czy to z kolegami, nauczycielami, czy też rodzicami) nałożone na wzruszającą opowieść o miłości, lojalności, przyjaźni i (rzecz jasna) umieraniu stworzyły odświeżającą kombinację. Ten film po prostu miło mi się oglądało, a bohaterowie budzili moją sympatię.

Przy okazji też – jak zawsze, kiedy w grę wchodzi temat śmiertelnej choroby i związku – zastanawiałem się, jakby też wyglądał świat, gdyby nie było śmierci. Czy miłość by wtedy istniała? Filmy tego typu co "Biała jak mleko, czerwona jak krew" pokazują przecież, że miłość jest ze śmiercią nierozerwalnie związana, że jest to de facto lęk przed przemijaniem, który pcha nas w objęcia drugiej osoby, nawet jeśli na początku nie zdajemy sobie sprawy dlaczego i w kim jesteśmy zakochani.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)