The Eye of the Storm (2011)
Powieść zdobywcy Nagrody Nobla, a w obsadzie Charlotte Rampling, Geoffrey Rush i Judy Davis. Do tego całkiem intrygujący zarys fabuły. W takich warunkach łatwo przyszło mi zignorować fakt, że Fred Schepisi, którego nie darzę szczególną sympatią, jest autorem filmu. Po obejrzeniu "Oka cyklonu" niestety okazało się, że to właśnie na reżyserze powinienem był skupić moją uwagę, bo to za jego sprawą film nie funkcjonuje.
W teorii "Oko cyklonu" powinno być wiwisekcją toksycznej rodziny. Oto mamy umierającą matkę, która prowadziła hedonistyczne życie. Mając silną osobowość mocnym piętnem odcisnęła się na dwójce dzieci. Każde z nich uciekło i od niej i od życia. Córka ukryła się za tytułem księżnej – jedyną pozostałością po nieudanym małżeństwie. Syn prowadzi alternatywną egzystencję wcielając się w postaci ze sztuk teatralnych (nawet w swoim własnym życiu będzie mógł zaistnieć dopiero, gdy przeniesie je na scenę). Matka jest umierająca, a jej umysł rozpada się, zatapiając we wspomnieniach z kluczowego wydarzenia w jej życiu. Widząc to syn i córka zostają zmuszeni do skonfrontowania się z własnymi skomplikowanymi emocjami.
Niestety z teorii do praktyki niewiele przeniknęło. Pomysł na to, by struktura opowieści zawarta została w monologach przedstawienia teatralnego powstałego na bazie życiowych doświadczeń syna, był doskonały. Jednak reżyser kompletnie go nie wykorzystał. Syn jest mu potrzebny jedynie jako narrator w kilku scenach, które spokojnie mogłyby się bez niego obyć. Sceny te nie są potrzebne, ponieważ Schepisi nie utrzymuje jednej perspektywy. Nie stara się pokazać fałszu mechanizmu interpretacyjnego zdarzeń, kłamstw rzeczy, które pamiętamy, lęków przeszłości odradzających się w świetle tragicznej teraźniejszości. Zamiast tego niekonsekwentnie przeskakuje z jednej perspektywy na drugą, kierując się doraźną potrzebą uatrakcyjnienia pojedynczej sceny. Nie ma w tym wszystkim myślenia holistycznego. Prowadzi to do niezbornej opowieści, która głównie nudzi, a miejscami irytuje. Emocji brakuje, a relacje rodzinne sprowadzają się do mało odkrywczych dialogów. Zaś sami bohaterowie są płascy, pozbawieni charakteru. Aktorzy próbowali drobiazgami ożywić postaci (jak Rampling łapczywie popijająca w jednej ze scen alkohol). Ale na niewiele to się zdaje.
Ocena: 3
W teorii "Oko cyklonu" powinno być wiwisekcją toksycznej rodziny. Oto mamy umierającą matkę, która prowadziła hedonistyczne życie. Mając silną osobowość mocnym piętnem odcisnęła się na dwójce dzieci. Każde z nich uciekło i od niej i od życia. Córka ukryła się za tytułem księżnej – jedyną pozostałością po nieudanym małżeństwie. Syn prowadzi alternatywną egzystencję wcielając się w postaci ze sztuk teatralnych (nawet w swoim własnym życiu będzie mógł zaistnieć dopiero, gdy przeniesie je na scenę). Matka jest umierająca, a jej umysł rozpada się, zatapiając we wspomnieniach z kluczowego wydarzenia w jej życiu. Widząc to syn i córka zostają zmuszeni do skonfrontowania się z własnymi skomplikowanymi emocjami.
Niestety z teorii do praktyki niewiele przeniknęło. Pomysł na to, by struktura opowieści zawarta została w monologach przedstawienia teatralnego powstałego na bazie życiowych doświadczeń syna, był doskonały. Jednak reżyser kompletnie go nie wykorzystał. Syn jest mu potrzebny jedynie jako narrator w kilku scenach, które spokojnie mogłyby się bez niego obyć. Sceny te nie są potrzebne, ponieważ Schepisi nie utrzymuje jednej perspektywy. Nie stara się pokazać fałszu mechanizmu interpretacyjnego zdarzeń, kłamstw rzeczy, które pamiętamy, lęków przeszłości odradzających się w świetle tragicznej teraźniejszości. Zamiast tego niekonsekwentnie przeskakuje z jednej perspektywy na drugą, kierując się doraźną potrzebą uatrakcyjnienia pojedynczej sceny. Nie ma w tym wszystkim myślenia holistycznego. Prowadzi to do niezbornej opowieści, która głównie nudzi, a miejscami irytuje. Emocji brakuje, a relacje rodzinne sprowadzają się do mało odkrywczych dialogów. Zaś sami bohaterowie są płascy, pozbawieni charakteru. Aktorzy próbowali drobiazgami ożywić postaci (jak Rampling łapczywie popijająca w jednej ze scen alkohol). Ale na niewiele to się zdaje.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz