3096 Tage (2013)
Życie jest jak scenarzysta próbujący się wybić. Kiedy w końcu ktoś zauważa jego tekst, jest tak zadowolony, że sprzedaje go bez żadnego wahania. A potem musi cierpieć w milczeniu, kiedy producenci wypaczają każde słowo przemieniając oryginalną historię w bezpłciową papkę. Życie może i pisze najlepsze scenariusze, ale nikogo w kinie one nie obchodzą. Zadowalają się jedynie ogólną ideą, którą faszerują triuzmami w nadziei, że zapchają tym głód łakomych nowości kinomanów.
"3096 dni" inspirowane jest prawdziwą historią porwania i 8-letniego przetrzymywania Nataschy Kampusch przez Wolfganga Přiklopila. Film przypomina fakt porwania i fakt ucieczki. Całej reszty mogłoby nie być. A to z tego prostego powodu, że wypełniają ją obrazki, które pozbawione są znaczenia emocjonalnego i/lub intelektualnego. Twórcom nie udało się w żaden sposób usprawiedliwić tego, że temat w ogóle poruszyli. Na próżno szukać w tym próby przybliżenia dramatu dziewczyny. Twórcy nie budują żadnych relacji emocjonalnych czy to pomiędzy bohaterami czy też pomiędzy historią a widzami. Gra aktorska nie zbliża się nawet do poziomu mierności. Antonia Campbell-Hughes i Thure Lindhardt są manekinami porzuconymi w pustym magazynie, zapomnianymi, bezwładnie przesuwanym z miejsca na miejsce przez chaotyczne, nieprzewidywalne podmuchy wiatru. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że reżyser zmarł i kto inny musiał dokończyć przygotowanie filmu. Jest to jednak kiepskie usprawiedliwienie. Osoby te lepiej przyczyniłyby się pamięci reżysera, gdyby zniszczyli materiał i nie pozwolili, aby w takiej formie trafił do publiczności.
Jestem przekonany, że wiele osób będzie czuło olbrzymią pokusę, by wystawić filmowi pozytywną ocenę, ponieważ historia leżąca u jego podstaw jest wstrząsająca i poruszająca. Ale "3096 dni" jak mało który film udowadnia, że dzieło i jego temat to dwie różne rzeczy, czasami istniejące całkowicie niezależnie od siebie.
Ocena: 1
"3096 dni" inspirowane jest prawdziwą historią porwania i 8-letniego przetrzymywania Nataschy Kampusch przez Wolfganga Přiklopila. Film przypomina fakt porwania i fakt ucieczki. Całej reszty mogłoby nie być. A to z tego prostego powodu, że wypełniają ją obrazki, które pozbawione są znaczenia emocjonalnego i/lub intelektualnego. Twórcom nie udało się w żaden sposób usprawiedliwić tego, że temat w ogóle poruszyli. Na próżno szukać w tym próby przybliżenia dramatu dziewczyny. Twórcy nie budują żadnych relacji emocjonalnych czy to pomiędzy bohaterami czy też pomiędzy historią a widzami. Gra aktorska nie zbliża się nawet do poziomu mierności. Antonia Campbell-Hughes i Thure Lindhardt są manekinami porzuconymi w pustym magazynie, zapomnianymi, bezwładnie przesuwanym z miejsca na miejsce przez chaotyczne, nieprzewidywalne podmuchy wiatru. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że reżyser zmarł i kto inny musiał dokończyć przygotowanie filmu. Jest to jednak kiepskie usprawiedliwienie. Osoby te lepiej przyczyniłyby się pamięci reżysera, gdyby zniszczyli materiał i nie pozwolili, aby w takiej formie trafił do publiczności.
Jestem przekonany, że wiele osób będzie czuło olbrzymią pokusę, by wystawić filmowi pozytywną ocenę, ponieważ historia leżąca u jego podstaw jest wstrząsająca i poruszająca. Ale "3096 dni" jak mało który film udowadnia, że dzieło i jego temat to dwie różne rzeczy, czasami istniejące całkowicie niezależnie od siebie.
Ocena: 1
Komentarze
Prześlij komentarz