Le Week-End (2013)
Proste, skromne kino, ale mające w sobie to "coś", dzięki czemu pozostawia wrażenie obcowania z magią kina.
"Weekend ostatniej szansy" jest portretem dwójki osób, które spędziły ze sobą 30 lat w związku małżeńskim. Znają się doskonale, co okazuje się zarówno balastem jak i największą siłą ich wzajemnych relacji. Z jednej strony wszystko, co ich łączy ma posmak rutyny, jest mdłe i rozczarowujące. Z drugiej strony są dla siebie filarami, które sprawiają, że mogą zmagać się z problemami codzienności. Ten film pokazuje również, jak niewiele trzeba, by zakończyć związek. Ale pokazuje również, że także niewiele potrzeba, aby związek uratować. Wszystko zależy od zaangażowanych w relację osób i tego, co w ich własnym mniemaniu jest priorytetem.
Film spodobałby mi się jeszcze bardziej, gdyby twórcy zostali wyłącznie przy głównej parze. Wątki poboczne, w szczególności ten z Goldblumem, nie były potrzebne. Tym bardziej, że i Broadbent i Duncan grają doskonale i oglądanie ich w akcji jest czystą przyjemnością.
Ocena: 6
"Weekend ostatniej szansy" jest portretem dwójki osób, które spędziły ze sobą 30 lat w związku małżeńskim. Znają się doskonale, co okazuje się zarówno balastem jak i największą siłą ich wzajemnych relacji. Z jednej strony wszystko, co ich łączy ma posmak rutyny, jest mdłe i rozczarowujące. Z drugiej strony są dla siebie filarami, które sprawiają, że mogą zmagać się z problemami codzienności. Ten film pokazuje również, jak niewiele trzeba, by zakończyć związek. Ale pokazuje również, że także niewiele potrzeba, aby związek uratować. Wszystko zależy od zaangażowanych w relację osób i tego, co w ich własnym mniemaniu jest priorytetem.
Film spodobałby mi się jeszcze bardziej, gdyby twórcy zostali wyłącznie przy głównej parze. Wątki poboczne, w szczególności ten z Goldblumem, nie były potrzebne. Tym bardziej, że i Broadbent i Duncan grają doskonale i oglądanie ich w akcji jest czystą przyjemnością.
Ocena: 6
Tym razem, prawie się z tobą zgadzam, dałam punkcik więcej. Mnie wątek z Goldblumem nie przeszkadzał, był przeciwwagą relacji między między małżonkami z długim stażem. Mierziły mnie trochę ich wygłupy, niby młodzieńcze, mające jakoby dać im poczuć emocje z lat młodości, typu fortele by wyjść z lokalu bez płacenia rachunku i coś tam jeszcze. To było pretensjonalne. rozumiem , że miało wpisać w obecnie przebijający się trend akceptacji starości, że jej tyle samo, niby, wolno, co młodości. Nie zgadzam się z tym, każdy wiek ma swoje prawa, blaski i cienie, ktore można polubić, nie siląc się i nie udowadnaiając sobie, że jest się kimś innym niż się jest. Ale to taki mały zarzut, ogólnie film bardzo mądry i wydaje mi się, że wiarygodny. Nawet wybryki pary starszych wybaczam,szczypta szaleństwa od czasu do czasu, każdemu się należy i dobrze robi, tym bardziej w Paryżu i tym bardziej, jeśli spędziło się w nim kiedyś podróż poślubną. :)
OdpowiedzUsuńbf
Przy tego rodzaju historiach wolę minimalizm, jak w "Przed wschodem słońca", im mniej osób, tym lepiej
Usuń