Ant-Man (2015)

Po kiepskim "Avengers: Czas Ultrona", "Ant-Man" jest ruchem w dobrą stronę. Ale zarazem jak żaden wcześniejszy film demaskuje wszystkie słabości uniwersum Marvela. A jest nią totalna uniformizacja i terror łączenia wszystkich ze wszystkimi.



To, co najlepsze w filmie "Ant-Man", jest zarazem jego największą słabością. A są nią zabawne sceny, w których widać specyficzne poczucie humoru Edgara Wrighta i Adama McKaya. Szczególnie pomysły tego pierwszego wyraźnie odcinają się od całej reszty. "Ant-Man" Wrighta byłby szalonym filmem, pełnym zawadiackiego humoru. Ale zarazem byłby widowiskiem kompletnie oderwanym od stylistyki MCU. Nic więc dziwnego, że Marvel z niego zrezygnował. Ale studio popełniło błąd nie usuwając śladów po nim w całości. Bo choć jego pomysły ewidentnie są najzabawniejsze, to jednak w dalszym ciągu za bardzo odstają od reszty. Przez to zamiast koncentrować się na tym, jaki jest film, cały czas żałowałem, jakim to filmem "Ant-Man" nie jest. Niestety Marvel stał się niewolnikiem swojego własnego stylu, który można czasem nagiąć (jak w "Pierwszym starciu" czy "Strażnikach Galaktyki"), ale którego nie można zanegować (co ewidentnie Wright próbował uczynić).

Cała szalona rozrywka, która pozostała w filmie, pozbawiona jest więc życia, co oczywiście jest efektem pracy nad scenariuszem zbyt wielu osób. Całości brakuje tego poczucia spontaniczności, jakie wyróżniało "Strażników Galaktyki". I choć jest to jeden z najlepiej zagranych filmów Marvela, jako czysta rozrywka mnie nie powalił. Aktorstwo nie jest zresztą w stanie zamaskować wad obrazu. Najlepiej widać to na przykładzie postaci Darrena Crossa. Corey Stoll jest w tej roli znakomity. Problem polega na tym, że nie bardzo ma co grać. Cross jest bowiem postacią pozbawioną wyrazu istniejącą wyłącznie na potrzeby finałowej rozwałki. Mimo to Stoll potrafił nadać jej pozory głębi. Gdyby w scenariuszu rozwinięto postać tak, jak nią próbował zagrać Stoll, to byłby to bezapelacyjnie najlepsze czarny charakter Marvela. Co wiele nie znaczy, bo też studio nie potrafi tworzyć ciekawych postaci negatywnych. Dwie – moim zdaniem najlepsze – są mocno niejednoznaczne, są to raczej rywale superbohaterów niźli złoczyńcy zepsuci do szpiku kości (chodzi mi o Lokiego i Zimowego Żołnierza). Jest to na swój sposób fascynujące, bo zazwyczaj to czarne charaktery wychodzą w tego typu widowiskach najlepiej.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)