Coldwater (2013)
System jest tak dobry, jak najsłabsze jego ogniwo. A kiedy tymi ogniwami są ludzie, to można być pewnym, że system będzie bardzo, ale to bardzo zdeformowany.
"Przetrwać Coldwater" to kino edukacyjne. Ma zwrócić uwagę Amerykanów na fakt, że jedną (z bardzo wielu) rzeczy pozostających poza kontrolą i regulacją jakichkolwiek organów jest system reedukacji młodzieży sprawiającej problemy. Coldwater jest właśnie takim ośrodkiem, prowadzonym przez byłego wojskowego i przypominającego obóz żołnierski. Ale szczytna idea, że praca, wysiłek fizyczny, dyscyplina i struktura mogą naprostować młodych ludzi, którzy "zbłądzili", szybko zostaje zamieniona w rutynę, nadużywanie władzy i wykorzystywanie przemocy, by zamaskować własne problemy i kompleksy. Nawet trudno stwierdzić, kto jest najsłabszym ogniwem, bo wszyscy w Coldwater mają swoje defekty. I prowadzący ośrodek (za którym ciągnie się rozwód i samobójstwo syna) i bezpośredni przełożeni młodocianych "obozowiczów". Eksperyment stanfordzki udowodnił, że "normalni" ludzie nie są odporni na wymagania ról społecznych narzuconych podziałem na tych, co mają władzę i tych, którzy tej władzy podlegają. W Coldwater normalność jest aberracją, więc tragedie piętrzą się tam jedna na drugiej.
To mógł być nawet całkiem fajny film. Niestety reżyser postanowił pobawić się artystycznymi bzdetami, przez co prawie mnie zanudził na śmierć. Rozwlekanie akcji, wplatanie pseudolirycznych retrospekcji, nadawanie całości klimatu odrealnienia przez co finał ma robić większe wrażenie – to wszystko się tutaj nie sprawdzało. Z soczystego dramatu zrobiło się lanie wody po próżnicy.
Ocena: 5
"Przetrwać Coldwater" to kino edukacyjne. Ma zwrócić uwagę Amerykanów na fakt, że jedną (z bardzo wielu) rzeczy pozostających poza kontrolą i regulacją jakichkolwiek organów jest system reedukacji młodzieży sprawiającej problemy. Coldwater jest właśnie takim ośrodkiem, prowadzonym przez byłego wojskowego i przypominającego obóz żołnierski. Ale szczytna idea, że praca, wysiłek fizyczny, dyscyplina i struktura mogą naprostować młodych ludzi, którzy "zbłądzili", szybko zostaje zamieniona w rutynę, nadużywanie władzy i wykorzystywanie przemocy, by zamaskować własne problemy i kompleksy. Nawet trudno stwierdzić, kto jest najsłabszym ogniwem, bo wszyscy w Coldwater mają swoje defekty. I prowadzący ośrodek (za którym ciągnie się rozwód i samobójstwo syna) i bezpośredni przełożeni młodocianych "obozowiczów". Eksperyment stanfordzki udowodnił, że "normalni" ludzie nie są odporni na wymagania ról społecznych narzuconych podziałem na tych, co mają władzę i tych, którzy tej władzy podlegają. W Coldwater normalność jest aberracją, więc tragedie piętrzą się tam jedna na drugiej.
To mógł być nawet całkiem fajny film. Niestety reżyser postanowił pobawić się artystycznymi bzdetami, przez co prawie mnie zanudził na śmierć. Rozwlekanie akcji, wplatanie pseudolirycznych retrospekcji, nadawanie całości klimatu odrealnienia przez co finał ma robić większe wrażenie – to wszystko się tutaj nie sprawdzało. Z soczystego dramatu zrobiło się lanie wody po próżnicy.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz