Elephant Song (2014)

Sztuka, która stanowi podstawę fabuły "Pieśni słonia", musi być całkiem interesująca. Widać bowiem w filmie spory potencjał. Tyle tylko, że reżyser kompletnie pogubił się podczas procesu adaptacji oryginału na potrzeby dużego ekranu.



Jak na mój gust zdecydowanie za wiele się tu dzieje. Reżyser niepotrzebnie mnoży plany, zmienia punkty perspektywy, markuje filmowość dzieła ale bez skutecznego maskowania teatralnego źródła. W rezultacie rzecz sprawia chaotycznej i nieudolnie zrealizowanej. Charles Binamé powinien był pójść śladami Kennetha Branagha i jego "Pojedynku". Gdyby zaakceptował teatralność i wykorzystał moc tkwiącą w surowości starcia jednostek, wtedy "Pieśń słońca" mogłaby robić piorunujące wrażenie. W tym celu należało się jednak ograniczyć do jednego pokoju, dwójki protagonistów i ewentualnych przerywników w postaci telefonu czy wchodzącej do pokoju osoby. Sceny w sali ogólnej szpitala, z wywiadów/przesłuchań, z domu bohatera – wszystko to bym wykasował.

Jeśli jednak Binamé naprawdę chciał je pokazać, to powinien był pobawić się przestrzenią samego ekranu. Lepiej byłoby, gdyby zamiast przeskakiwania z planu czasoprzestrzennego na plan, po prostu dzielił ekran na kolejne części, każdy poświęcony innemu elementowi narracji. W ten sposób wszelkie braki fabularne przykryłaby niestandardowa forma.

Odrębnym problemem jest Xavier Dolan. O tym, że potrafi grać w cudzych filmach zdążyłem się już przekonać. Jednak Daniel Grou w "Cudzie" postawił przed Dolanem wyzwanie dając mu do zagrania rolę, z jaką nie kojarzy się na pierwszy rzut oka. I Dolan, wyrwany z kolein rutyny, stanął na wysokości zadania. Binamé miał odwrotną strategię postępowania. Michael jest karykaturą bohaterów, jakich Dolan grywał w swoich własnych filmach. Co gorsza, reżyser jeszcze podsycał manierę aktorską Dolana tak, że ten w końcu zmutował w coś tak potwornego, że miejscami nie dało się go po prostu oglądać.

I jeszcze ostatnia scena. To była po prostu niesmaczna forma szukania znaczenia tragedii. Spokojnie można się było bez tej kropki nad i obejść.

Ocena: 4

Komentarze

  1. Ja oceniam ten film jako "niezły" czyli na 6 (wg skali fw). Uratowała go przewrotność scenariusza, a konkretnie pomysł, spryt bohatera, na sposób realizacji swego zamiaru. Gra Dolana podobała mi się, nie mam zarzutów, ale nie poraża. Czy dzieje się tu za wiele, jak piszesz? Nie odniosłam takiego wrażenia - wszystko kręci się wokól jednego tematu. Ogólnie - spodziewałam się czegoś lepszego, momentami poziewywałam, żeby obudzić się na koniec, był zaskakujący, sprawił, że poczułam do bohatera, oprócz współczucia pełen szacun.
    bf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę tego rodzaju historie w wersji minimalistycznej: jedno pomieszczenie i dwójka aktorów. Od czasu do czasu może ktoś dodatkowo wejść lub zadzwonić, ale to całe przemieszczanie się kamery, te wszystkie sceny w Afryce, nie było to mi potrzebne i zamiast skupiać rozpraszało moją uwagę.

      Usuń
  2. Acha, i masz jeszcze rację co do ostatniej sceny - tej całkiem na końcu, była zbyteczna, dość wiele dowiedzieliśmy się wcześniej, niepotrzebnie reżyser użył tej łopaty.
    bf

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)