Fidelio, l'odyssée d'Alice (2014)
Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak pokazano kobiecość w tym filmie. Akcja "Odysei Alicji" rozgrywa się na frachtowcu. Alice jest mechanikiem, jedyną kobietą w załodze. Łatwo więc było zrobić z jej płci "big deal", manifest feministyczny lub inną podobną rzecz. Tymczasem Lucie Borleteau w ogóle nie robi z tego afery. Nie, nie udaje, że nie zauważa płci bohaterki, po prostu traktuje ją jako rzecz naturalną, nie tłumaczy się, i absolutnie nie usprawiedliwia. Nawet w sytuacjach, które aż proszą się o konfrontację męskiego i żeńskiego punktu widzenia, reżysera pokazuje je, ale odrzuca nawet aluzję próby konfrontacji. Rzadko kiedy spotykam się z czymś takim w kinie. Było to więc dla mnie doświadczenie naprawdę orzeźwiające i napawające nadzieją.
Niestety reżyserce to nie wystarczało. Chyba przestraszyła się prostoty i postanowiła fabułę nieco urozmaicić. Dorzuciła więc wątek egzystencjalno-metafizyczny. Niestety przybiera on formę najbardziej banalną z możliwych. Dodatkowo osacza to, co w filmie było najciekawsze (przynajmniej dla mnie). Rzecz staje się więc chwilami zbyt błaha, by w ogóle zwracać na siebie uwagę. Reżyserka się rozdrabnia, przez co efekt końcowy pozostawia sporo do życzenia. A szkoda, bo czasem lepsze naprawdę jest wrogiem dobrego.
Ocena: 6
Niestety reżyserce to nie wystarczało. Chyba przestraszyła się prostoty i postanowiła fabułę nieco urozmaicić. Dorzuciła więc wątek egzystencjalno-metafizyczny. Niestety przybiera on formę najbardziej banalną z możliwych. Dodatkowo osacza to, co w filmie było najciekawsze (przynajmniej dla mnie). Rzecz staje się więc chwilami zbyt błaha, by w ogóle zwracać na siebie uwagę. Reżyserka się rozdrabnia, przez co efekt końcowy pozostawia sporo do życzenia. A szkoda, bo czasem lepsze naprawdę jest wrogiem dobrego.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz