Król życia (2015)

Na "Króla życia" wybierałem się pełen jak najgorszych przeczuć. Obawiałem się, że jest to jeden z tych polskich feel good movies, po których człowiek czuje się tak wspaniale, że ma apetyt na całe opakowanie żyletek albo nawet dwa. Dlatego też pierwszy kwadrans zdumiał mnie niepomiernie. Początek "Króla życia" przywodzi na myśl typowy niezależny film amerykański o bohaterze, który przechodzi kryzys egzystencjalny, rzuca wszystko, pogrąża się w nic-nie-robieniu, by w końcu odnaleźć siebie (zazwyczaj za sprawą innej, często naprawdę mocno doświadczonej przez los osoby). I choć mam już dość tego rodzaju fabuł, to w polskim kinie dawno czegoś podobnego nie widziałem, więc zacząłem być pozytywnie do filmu nastawiony,



Niestety potem pojawił się Bartłomiej Topa w roli menela i szydło wyszło z worka. Kiedy grany przez niego bohater zaczyna wygłaszać monolog, który bardziej pasowałby do którejś z postaci "Dziadów" albo "Kordiana" dumnie stąpających po deskach Teatru Dramatycznego, wiedziałem, że będzie źle. I miałem rację. Twórcy dokonują prawdziwej masakry strzelając całymi seriami nadętych monologów, które nawet sto lat temu robiłyby wrażenie nieznośnej pretensjonalności. Może nie irytowałoby mnie to aż tak bardzo, gdyby nie liczne znaki sugerujące, że twórcy mieli świadomość tego, co należało tu zrobić. Pełno jest bowiem w filmie humoru absurdalnego, który osobiście bardzo lubię. Jest kilka naprawdę ciekawych pomysłów rodem z czarnych komediodramatów skandynawskich. Gdyby nie ta cała pompatyczność, gdyby nie te wzniosłe, poetyckie monologi, "Król życia" mógłby mi się spodobać.

Choć może nie. Bowiem wypowiedzi bohaterów nie są jedyną wadą filmu. Historia nie ma klarownej myśli przewodniej, pointy i fajnego zakończenia. To coś, co pełni te wszystkie role, jest tak żałośnie mizerne, że może budzić co najwyżej litość. Oczywiście brak satysfakcjonującego finału jest konsekwencją tego, że twórcom zabrakło dyscypliny formalnej. Filmowi mocno daje się we znaki nieobecność bohatera drugoplanowego, który stanowiłby kontrapunkt dla głównej postaci. Przez to historia nie ma właściwego rytmu i wyraźnych punktów krytycznych. Zamiast tego przypomina swoją konsystencją ciało ameby. Struktura absurdalnych anegdot w rękach Jerzego Zielińskiego kompletnie się nie sprawdziła.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

היום שאחרי לכתי (2019)

The Entitled (2011)

Son of a Gun (2014)

Non accettare i sogni dagli sconosciuti (2015)

Security (2017)