Sicario (2015)

Denis Villeneuve musi jak najszybciej wrócić do Kanady i porzucić Hollywood. "Sicario", jak wcześniej "Labirynt", może robić wrażenie tylko i wyłącznie w przypadku, w którym wyłączy się myślenie. Tak, reżyser wie, jak budować obrazy. Sposób pokazania historii (dodatkowo podsycony prostą, ale niepokojącą ścieżką muzyczną) robi mocne wrażenie. Nadaje filmowi intensywność, przykuwa uwagę, wciąga.



Ale w momencie, w którym pojawi się pytanie "o czym jest ten film?", bańka iluzji pęka i "Sicario" zostaje obnażone jako głupiutka opowiastka o bezwzględnie pragmatycznych Amerykanach, którzy dla spokoju swojego podwórka gotowi są podpisać pakt z diabłem. Ta myśl ma nas oczywiście oburzać tak, jak oburza reprezentującą widzów bohaterkę graną przez Emily Blunt. Ale jest to niedorzeczne oczekiwanie. Wymaga bowiem i od widza i od bohaterki bycia kompletnymi kretynami, którzy nic o życiu nie wiedzą. Jeśli są osoby, dla których "Sicario" jest pierwszym filmem o działalności Amerykanów w Ameryce Łacińskiej, to oczywiście to kupią. Ale i tak gorzej jest przyjąć postawę Blunt, którą najpierw pokazana jest jako kompetentną agentkę, która całe swoje zawodowe życie spędziła w terenie, by następnie przekonywać nas, że jest naiwną trzpiotką, która nie wie, jak funkcjonuje świat.

Mimo wszystko to jest mój mniejszy zarzut. Zawieszenie niewiary mogło się udać, gdyby Denis Villeneuve przestał szprycować film zbędnymi scenami, które mają wywoływać w nas szybkie, łatwo definiowane emocje. Cały wątek meksykańskiego policjanta i jego syna jest niepotrzebny. A jednak reżyser masochistycznie go wałkuje, bo inaczej moglibyśmy się nie domyślić, że Meksykanie to też ludzie, którzy mają rodziny, które będą cierpieć, gdy coś się im stanie.

Dobrze przynajmniej, że Villeneuve wciąż ma umiejętność mydlenia oczu. Bo gdyby to zatracił, stałby się nieznośnie pretensjonalnym twórcą.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)