Borgríki 2 (2014)
"Krew bohaterów" to powrót do mrocznej Islandii, którą miałem okazję poznać w filmie "Państwo w państwie". Niestety dla bohaterów, nie zrobiło się pogodniej. To wciąż ponure miejsce, gdzie dobre rzeczy nie dzieją się zbyt często.
Choć tak jak jedynka "Krew bohaterów" ma kilka postaci, których losy śledzimy, to jest to mimo wszystko mniej szkatułkowa opowieść. W gruncie rzeczy pozostaje całkiem typowym kryminałem, gdzie mamy zwalczających się gangsterów, brudne gliny i młodego, ambitnego policjanta, który postanawia rozwiązać węzeł gordyjskich relacji między przestępcami i stróżami prawa. Mimo mało oryginalnej fabuły film ogląda się bardzo dobrze. Reżyser zbudował znakomity klimat. Postawił na proste rozwiązania, ale wycisnął z nich wszystko, co tylko się dało.
Idealnym dodatkiem jest cyniczna wizja świata, która nawet zwycięstwo potrafi przekuć w porażkę. "Krew bohaterów" pokazuje, że prawdziwy sukces osiąga się cudzymi rękami. Ludzie czynu mogą dokonać tego, co zamierzyli, ale po drodze mocniej się ubrudzą od tych, którzy pozostając w cieniu wykorzystują okoliczności. Dzięki temu zakończenie wydało mi się zaskakująco satysfakcjonujące (w kryminałach finał jest zazwyczaj najsłabszym ogniwem).
Podobnie jak w "Państwie w państwie" muzyka znów odgrywa pozytywną rolę. O dziwo jej autorem nie jest kompozytor z jedynki, tylko Kristján Sturla Bjarnason. Facet wie jak prostymi zbitkami dźwięków buduje się intensywny klimat. Mocno przyczynił się do mojej pozytywnej oceny filmu.
Ocena: 7
Choć tak jak jedynka "Krew bohaterów" ma kilka postaci, których losy śledzimy, to jest to mimo wszystko mniej szkatułkowa opowieść. W gruncie rzeczy pozostaje całkiem typowym kryminałem, gdzie mamy zwalczających się gangsterów, brudne gliny i młodego, ambitnego policjanta, który postanawia rozwiązać węzeł gordyjskich relacji między przestępcami i stróżami prawa. Mimo mało oryginalnej fabuły film ogląda się bardzo dobrze. Reżyser zbudował znakomity klimat. Postawił na proste rozwiązania, ale wycisnął z nich wszystko, co tylko się dało.
Idealnym dodatkiem jest cyniczna wizja świata, która nawet zwycięstwo potrafi przekuć w porażkę. "Krew bohaterów" pokazuje, że prawdziwy sukces osiąga się cudzymi rękami. Ludzie czynu mogą dokonać tego, co zamierzyli, ale po drodze mocniej się ubrudzą od tych, którzy pozostając w cieniu wykorzystują okoliczności. Dzięki temu zakończenie wydało mi się zaskakująco satysfakcjonujące (w kryminałach finał jest zazwyczaj najsłabszym ogniwem).
Podobnie jak w "Państwie w państwie" muzyka znów odgrywa pozytywną rolę. O dziwo jej autorem nie jest kompozytor z jedynki, tylko Kristján Sturla Bjarnason. Facet wie jak prostymi zbitkami dźwięków buduje się intensywny klimat. Mocno przyczynił się do mojej pozytywnej oceny filmu.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz