Ni le ciel ni la terre (2015)
Pozytywne zaskoczenie. Wybierałem się na "Front w Dolinie Wakhan" sądząc, że będzie to kino wojenne, francuskie spojrzenie na walkę z talibami. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jest to w zasadzie horror. W pewnej wiosce stacjonuje oddział francuskich sił pacyfikacyjnych. Któregoś dnia bez śladu znika pies. Mało kto się tym przejął. Wkrótce jednak znika dwóch członków oddziału. I wtedy zaczynają się poszukiwania i próby znalezienia odpowiedzi. Czy zdezerterowali? Czy zostali schwytani? A jeśli tak, to przez kogo? Kiedy talibowie kontaktują się z nimi chcąc wynegocjować zwrot ich ludzi, którzy zniknęli i których – jak sądzą – przetrzymują Francuzi, sprawa robi się naprawdę dziwna...
"Front w Dolinie Wakhan" to debiut pełnometrażowy Clémenta Cogitore'a. I jest to debiut udany. Przede wszystkim potrafił stworzyć właściwy klimat, który dodatkowo stopniowo "podkręcał" wraz z rozwojem akcji. Świetnie rozgrywa tajemnicę, doskonale oddaje narastającą paranoję, strach i desperację. Świetnie wypadł też Jérémie Renier w roli wojennego weterana. Aż dziw, że tak rzadko grywa podobne role. Naprawdę do niego pasują.
Niestety pod koniec intuicja Cogitore'a trochę zawiodła. Włączył mu się – zupełnie niepotrzebnie – tryb poety. Kiedy usłyszałem z offu czytaną korespondencję, cały czar prysł, zastąpiony pretensjonalnym nabzdyczeniem. Wyglądało to tak, jakby reżyser nie był do końca przekonany, czy udało mu się uzyskać właściwy klimat, więc dodał trochę poezji w nadziei, że uwzniośli to jego film. Efekt był niestety odwrotny do zamierzonego.
Ocena: 6
"Front w Dolinie Wakhan" to debiut pełnometrażowy Clémenta Cogitore'a. I jest to debiut udany. Przede wszystkim potrafił stworzyć właściwy klimat, który dodatkowo stopniowo "podkręcał" wraz z rozwojem akcji. Świetnie rozgrywa tajemnicę, doskonale oddaje narastającą paranoję, strach i desperację. Świetnie wypadł też Jérémie Renier w roli wojennego weterana. Aż dziw, że tak rzadko grywa podobne role. Naprawdę do niego pasują.
Niestety pod koniec intuicja Cogitore'a trochę zawiodła. Włączył mu się – zupełnie niepotrzebnie – tryb poety. Kiedy usłyszałem z offu czytaną korespondencję, cały czar prysł, zastąpiony pretensjonalnym nabzdyczeniem. Wyglądało to tak, jakby reżyser nie był do końca przekonany, czy udało mu się uzyskać właściwy klimat, więc dodał trochę poezji w nadziei, że uwzniośli to jego film. Efekt był niestety odwrotny do zamierzonego.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz